Witajcie kochani
Składniki na ciasto
Przygotowanie ciasta
Przygotowanie kremu
Pierwszy wrześniowy post będzie przyjemnie słodki, odrobinę kwaskowy i mega kremowy... Ptysie "chodziły" za mną już od dłuższego czasu. Odkąd maliny zaczęły dojrzewać, ja na krzaczkach zamiast owoców widziałam te puszyste pyszności... W końcu uległam swoim zachciankom i upiekłam całą stertę złocistych, rozpływających się w ustach malinowych ptyśków.
Mój przepis jest dość stary, sprawdzony i troszkę przeze mnie zmodyfikowany. Zapraszam 🤗
- 3/4 szklanki mąki pszennej
- 70 g masła
- 3 duże jaja lub 4 średnie
- 1/3 łyżeczki proszku do pieczenia
- szczypta soli
- 300 - 400 g malin
- 500 ml śmietanki 30 lub 36%
- 2 do 4 łyżek serka mascarpone ( w oryginalnym przepisie są 2 op. śmietan - fiksu)
- 2 łyżki cukru lub ksylitolu
- 1 opakowanie cukru waniliowego lub wanilinowego
- 2 łyżki cukru pudru
Zagotować wodę (150 ml - trochę więcej niż połowę szklanki) z masłem i szczyptą soli. Mieszając wsypywać do wrzątku mąkę. Zmniejszyć ogień i mieszać do momentu, aż ciasto stanie się lśniące, gładkie, bez grudek i zacznie odchodzić od ścianek garnka. Odstawić na chwilę, by trochę wystygło. Następnie dodać kolejno jajka, proszek do pieczenia i mieszać do połączenia składników ( można użyć miksera) Przy pomocy rękawa cukierniczego lub łyżki formować ptysie i piec w temp. 200° przez ok. 20 minut.
Połowę malin (150 - 200g) zmiksować z cukrem i przetrzeć przez sitko. Śmietanę ubić z cukrem waniliowym i cukrem pudrem, następnie dodać serek mascarpone. Jeśli używamy śmietanki tortowej, czyli 36% serka dodajemy mniej, by masa nie była zbyt ciężka, jeśli mamy zwykłą kremówkę możemy dodać więcej mascarpone. Na koniec wlewamy sos malinowy i mieszamy do uzyskania gładkiej masy. Nadziewamy ptysiowe miseczki, dokładając po kilka świeżych malin. Z tej ilości składników wychodzi dość dużo nadzienia. Można zrobić bardzo wysokie ciacha, albo tak, jak ja - upiec ptysie z podwójnej porcji składników. Do środka dajemy wtedy mniejszą porcję bitej śmietany. Ciastka są niższe, ale za to jest ich duuuużo, cała ptysiowa armia.... Choć u mnie, ile by ich nie było zawsze znikają w tempie błyskawicznym.
Pozdrawiam cieplutko
Ptysie upiekłam w dwóch rozmiarach, standardowym i mini. Te malutkie uwielbiam, choć wykonanie ich jest bardziej czasochłonne. Ale taki ptyś na jeden kęs wydaje się być mniejszym grzeszkiem 😬
Ania
Mniam, u mnie na pewno nie zdążyłyby być w takiej ilości sfotografowane. Hihi, znikły by jak sen.
OdpowiedzUsuńUściski
Kochana, na fotografii to tylko niewielka część tego, co upiekłam, robiłam z podwójnej porcji ciasta :))) Pierwsza blacha znika jeszcze ciepła, część ptysiów "ulatnia się" bez nadzienia... u mnie wszyscy je lubią i na słodko i wytrawnie. Pozdrawiam:)
UsuńNie dziwię, oglądając zdjęcia już ślinka cieknie. A już zapach w domu musi być obłędny!
UsuńOjej, jak pięknie wyszły, zwłaszcza z tym kremem! Chodzą za mną ostatnio ptysie, przepis biorę, na pewno wypróbuję :) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńPtysie z malinowym kremem to moja ulubiona ich wersja na słodko:) Przepis polecam, pozdrawiam cieplutko:)
UsuńDraga Ania,
OdpowiedzUsuńSunt sigura ca... delicioase este putin spus!
Imbratisari,
Mia
Droga Mia
UsuńTrzeba czasem osłodzić sobie życie:)))
Pozdrawiam i życzę pięknego weekendu:)
Wyglądają przepysznie:)))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńDziękuję Reniu, ptysie to moje smaki dzieciństwa, oczywiście tamte były prostym słodkim ulepkiem bez dodatków, ale sentyment gdzieś jednak pozostał. Pozdrawiam cieplutko:)
Usuń