23.02.2022

Cynamonowy odrywaniec poleca się na zapusty

 Witajcie 
Jutro tłusty czwartek i choć w tym dniu królują pączki oraz faworki, ja chciałabym podzielić się z Wami przepisem na puszyste, aromatyczne ciasto drożdżowe.  Polecam je wszystkim, którzy nie gustują w tradycyjnych, karnawałowych wypiekach, a chcieliby przygotować  na zapusty coś naprawdę pysznego. Od momentu kiedy moja siostrzenica poczęstowała mnie jeszcze ciepłym, świeżo upieczonym cynamonowcem  - zakochałam się w jego smaku i na stałe wciągnęłam go na listę moich ulubionych ciast.  Przepis pochodzi ze strony domowe-wypieki.pl, ale moja jego wersja jest trochę odchudzona:)

 Składniki na ciasto

  • 400 g mąki pszennej
  • 150 ml lekko podgrzanego mleka
  • 20 g drożdży świeżych lub paczuszka instant (7g)
  • 50 g cukru
  • szczypta soli
  • 2 jaja w temp. pokojowej
  • 50 g masła
Składniki na nadzienie

  • 50 g masła
  • 70 g cukru brązowego
  • 1 łyżka cynamonu
Wykonanie
Najpierw przygotowujemy drożdżowy zaczyn.  Do lekko ciepłego mleka dodajemy łyżkę cukru, pokruszone drożdże i 4 łyżki mąki. Delikatnie mieszamy, przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na ok. 10 minut. / Jeśli do przygotowania ciasta używamy drożdży instant, to nie robimy zaczynu, a susz wsypujemy po prostu do mąki i następnie dodajemy pozostałe składniki/  W międzyczasie roztapiamy masło i odstawiamy je, by przestygło. W dużej misie mieszamy mąkę z cukrem i solą, dodajemy jaja, przestudzone masło i drożdżowy zaczyn. Ciasto wyrabiamy mikserem używając końcówek z hakiem.  Wyrobione,  przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce, by podwoiło swoją objętość (ok. 1 -1,5 godz)


Keksówkę o długości 25cm. smarujemy masłem lub wykładamy papierem do pieczenia.  Masło (50g) roztapiamy i odstawiamy. Wyrośnięte ciasto przekładamy na lekko posypany mąką blat, chwilę zagniatamy i wałkujemy go na prostokąt o wymiarach 30x60cm lub 30x50cm Ciasto smarujemy roztopionym masłem, i posypujemy cukrem wymieszanym z cynamonem (odrobinę zostawiamy na wierzch)  Następnie kroimy go wzdłuż krótszego boku na sześć pasków o wymiarze 30x10cm.  Kawałki nie muszą być precyzyjnie równe co do milimetra,  wyrównają się podczas rośnięcia w blaszce.  Przyznam, że kiedy pierwszy raz robiłam  to ciasto to wspomagałam się metrówką:))) Później już kroiłam paski na wyczucie.   

Paski układamy jeden na drugim i kroimy je w poprzek (wzdłuż krótszego boku) na sześć kawałków o wymiarze 5x10cm. 

Powstałe kawałki wkładamy do formy dłuższym bokiem.  Keksówkę przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia, do momentu, aż ciasto wypełni blaszkę.  Wierzch smarujemy resztką masła i posypujemy mieszanką cukru z cynamonem. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 180° przez 30-35 minut. Gdyby ciasto zbyt szybko się rumieniło możemy górę przykryć papierem do pieczenia. Po wyjęciu pozostawiamy go w blaszce jeszcze przez ok. 30 minut, a następnie studzimy na kratce. 

drożdżowy cynamonowiec

ciasto na podwieczorek

Polecam to ciasto...  pachnie obłędnie, a smakuje jeszcze lepiej... gdy oderwiecie sobie kawałek, to gwarantuję, że nie poprzestaniecie na jednym😋😋😋


Pozdrawiam cieplutko
         Ania

19.02.2022

Walentynki lokalnie

 Witajcie
Coby walentynki na moim blogu nie przeszły tak całkiem bez echa,  dziś zamieszczam  post z serduszkiem♡  Nie obchodzę tego święta zbyt hucznie, ale zauważam jego obecność w kalendarzu i staram się zawsze jakimś miłym akcentem je podkreślić. Mój Walenty nie ma ze mną lekko, dobrze wie, że nie zadowoli mnie byle świecidełkiem, czy innym kupnym gadżecikiem. Oczekuję raczej atencji, poświęconego mi czasu i uwagi... a najlepszym  dla mnie prezentem są chwile spędzone wspólnie! Dlatego też ostatniej niedzieli wybraliśmy się do pobliskiego Buska, by uczcić święto Kupidyna.  Jakie atrakcje oferuje nam to niewielkie,  zdrojowe miasteczko?

Możemy na przykład wybrać się na relaksujący spacer po parku zdrojowym. W lutym jest tutaj dość pustawo i szaro, ale to właśnie teraz, snując się po alejkach możemy podziwiać piękny, nagi jeszcze drzewostan.   Ogromne korony drzew, z fantazyjnie powyginanymi konarami. Stare, zmurszałe okazy z licznymi dziuplami, dającymi schronienie zwierzętom, czy  rozłożyste platany z łuszczącą się korą... 


Możemy udać się do tężni solankowej.  Ten nowy, imponujący obiekt to jedna z największych i najnowocześniejszych tężni w Polsce.  Jego projekt i rozmiar naprawdę robią wrażenie. Pierścienie z tarniny są wysokie na prawie 10 metrów,  a na ich szczycie  znajduje się taras widokowy,  z którego można podziwiać panoramę uzdrowiska.  Zimą niestety nie skorzystamy tam z solankowych inhalacji , ale za to  możemy pojeździć na łyżwach.  Ponieważ do końca marca na dziedzińcu wewnętrznym budowli funkcjonuje lodowisko.

tężnia solankowa

Możemy pójść do knajpki na wystawny obiad lub romantyczną kolację. W kwestii jedzenia zdecydowanie polecam restaurację Ponidzie.  Szef jej kuchni to prawdziwy wirtuoz. Jego wspaniałe dania zaspokoją nawet najbardziej wybredne kubki smakowe, a i z pewnością ucieszą estetów.  Dopracowane w najdrobniejszym  szczególe kompozycje na talerzu powodują, że jemy także oczami. Hotel, w którym znajduje się restauracja oferuje także bardzo profesjonalną strefę spa. Miałam okazję korzystać z jej usług i byłam bardzo zadowolona:) 


deser w Ponidziu

Mam nadzieję, że Wasze Walentynki były równie udane i miałyście tego dnia wiele przyjemności♡♡♡♡♡
Pozdrawiam cieplutko
         Ania

13.02.2022

Piękny jubileusz

 Witajcie
Ach, cóż to był za cudowny dzień... pełen radości, uśmiechu, podekscytowania, chwil uroczystych i wzruszających.  Pozytywne emocje buzują we mnie do dziś, choć od zdarzenia, które je wywołało mija już tydzień.  Do końca nie było wiadomo, czy urodzinowe przyjęcie dla mamy uda się tak, jak było to zaplanowane. Czy covid nie pokrzyżuje naszych planów.? Na szczęście wszystko wypadło pomyślnie, zdrowie... a co za tym idzie - frekwencja dopisała i rodzinka stawiła się w komplecie.  Ten wspaniały jubileusz świętowaliśmy w licznej, bo składającej się z czterech pokoleń grupie. Aby złożyć życzenia Jubilatce  trzeba było chwilę w kolejce postać:)


urodzinowe słodkości

Przed urodzinami - ja i moje siostry - zastanawiałyśmy się, jaki prezent najbardziej uszczęśliwiłby naszą mamę.  Z biegiem czasu człowiek obrasta w rzeczy i w wieku dojrzałym ma już chyba wszystko, co potrzebne  i co niepotrzebne zresztą też.  Myślałyśmy więc raczej o pamiątce, a nie o prezencie użytkowym.  Na szczęście, nasza mama bardziej od bibelotów lubi kolekcjonować piękne wspomnienia.  Fotoksiążka wydała się więc nam prezentem idealnym.  Zamówiłyśmy ją na  PRINTU,  korzystając z jednego z wielu dostępnych tam szablonów.  Firmę Printu szczerze polecam,  za szybką i profesjonalną obsługę, za łatwość edytowania i projektowania książki, za bardzo bogatą ofertę szablonów i oprawy zdjęć, ale głównie za efekt końcowy, czyli za bardzo dobrą jakość obróbki fotografii (nawet tych starych,  podniszczonych) oraz za estetykę wykonania.  Książka to zbiór pięknych i ważnych chwil zatrzymanych w kadrach,  okraszonych informacją oraz odpowiednią sentencją.  To sentymentalna podróż biorąca początek we wczesnej młodości mamy, aż po teraźniejszość.  Prezent zrobił ogromne wrażenie na Jubilatce, wywołując na Jej twarzy radość i wzruszenie.  

fotoksiążka

Przyznam, że podczas tworzenia tej książki my też miałyśmy wiele przyjemności. Aby zebrać do niej materiał  trzeba było najpierw przejrzeć swoje własne archiwa, co przy mojej pasji do robienia zdjęć okazało się dość czasochłonnym zajęciem... ale jakże wdzięcznym:) Wspomnienia ożyły... Oprócz zdjęć do fotoksiążki, rozsyłałyśmy między sobą prawdziwe perełki, zabawne fotki, zapomniane lub wręcz nigdy wcześniej nie widziane.  Takie wskrzeszanie minionych lat, zaangażowanie i wspólne działanie niesamowicie wzmacniają rodzinne więzi.  Dla mnie to bezcenne chwile, które uświadamiają, jak mam wspaniałą rodzinkę, z którą nie tylko dobrze wychodzi się na zdjęciu... ale w prawdziwym życiu też!!! To były wyjątkowe urodziny, myślę, że mamie bardzo podobała się uroczystość, bo wygłosiła tak piękną mowę, że nawet kelnerkom łza się w oku zakręciła. Na zdjęciu poniżej moja mama i siostry, od prawej Jola, Marzenka, Mama, ja Ania, ale przez domowników nazywana Dorotką i Justynka ♡♡♡


 A ponieważ w naszej rodzinie jest dwóch zodiakalnych wodników to jeszcze tego samego dnia mogliśmy wszyscy pokosztować drugiego tortu i bawić się na urodzinach uroczego czterolatka,  miłośnika koników i klocków lego:)
 
tort z konikiem


Pozdrawiam cieplutko
        Ania