Pokazywanie postów oznaczonych etykietą inne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą inne. Pokaż wszystkie posty

29.03.2025

Polignano a Mare

 Witajcie♥︎♥︎♥︎
W dzisiejszym poście zabieram Was do kolejnego uroczego miasteczka leżącego na obcasie "włoskiego buta" - do Polignano a Mare. To niewielkie, bo liczące obecnie ok. 20 tysięcy mieszkańców miasteczko zostało założone przez Greków już w IV w. p.n.e.  Przez lata rozwijało się pod panowaniem Rzymian, Bizantyjczyków, Normanów i Aragończyków. Jest niesamowicie pięknie położone - na stromym morskim klifie usianym licznymi grotami. 

 Polignano a Mare to rodzinne miasteczko aktora, piosenkarza i tekściarza Domenico Modugno. Jego nazwisko, poza Italią może nie jest powszechnie znane, ale piosenka, której jest twórcą i wykonawcą  znana jest chyba wszystkim. To bardzo melodyjny, popularny szlagier  "Nel blu dipinto di blu (Volare)" A że Włosi, jak nikt inny potrafią cieszyć się sukcesem i sławą swoich rodaków, to oczywiście Domenico został upamiętniony pomnikiem. Trzymetrowa rzeźba  usytuowana jest na tle błękitnego morza, a postać wokalisty uchwycona w pozie, którą przybierał śpiewając słynne "Volare"


Tekst piosenki zawieszony jest także nad uliczkami prowadzącymi do nadbrzeża Adriatyku
 

 Polignano to nie tylko postać słynnego wokalisty, ale także najsłynniejsza i najpiękniejsza plaża regionu. Niesamowita Lama Monachile usytuowana w wąwozie, a raczej w starożytnym korycie rzeki, która kiedyś wpływała do morza. Wciśnięta pomiędzy klify robi spektakularne wrażenie. Woda ma tutaj niezwykły kolor, jest przejrzysta, miejscami ma lekko turkusowy odcień, który wspaniale kontrastuje z bielą skał. Na plażę schodzi się wprost z centrum miasteczka. Droga wiedzie pod zabytkowym mostem Ponte Borbonico. Most ma pięć łuków, 15 metrów wysokości i jest atrakcją samą w sobie. Stanowi także dobry punkt widokowy na całą plażę.

Bardzo ciekawa jest także stara część miasteczka skupiająca białe domki o średniowiecznym pochodzeniu.  Starówka ma fantastyczne usytuowanie na klifie, cypelku najbardziej wysuniętym w morze, przez co wygląda naprawdę zjawiskowo.  Zresztą całe skaliste,  nieregularne nadbrzeże Adriatyku robi niesamowite wrażenie...

  


Polignano to bardzo urokliwe i zadbane miasto... Będąc tam, warto, choć na chwilę zatopić się w labirynt klimatycznych uliczek, by podziwiać piękno przydomowej roślinności oraz chłonąć dobrą energię tego miejsca.


Pozdrawiam cieplutko
         Ania

26.02.2025

Magiczne trulli w Alberobello.

 Witajcie♥︎♥︎♥︎
Miło jest powrócić wspomnieniami do słonecznej Italii, zwłaszcza w takim czasie, jak teraz,  kiedy za oknem panuje głównie szarość.  Dziś spróbuję  trochę ją rozproszyć... zabierając Was do miejsca niczym z bajki... do Alberobello. To urocze apulijskie miasteczko - niewielkie, ale z wielką atrakcją turystyczną. Znajduje się tutaj bowiem największe skupisko (ok. 1500 sztuk) oryginalnych budowli zwanych trulli.  Trullo to niedużych rozmiarów domek, zwykle jednopoziomowy, zbudowany z kamienia wapiennego bez użycia zaprawy, stawiany na planie kwadratu lub koła i kryty stożkowatym,  kamiennym dachem zwieńczonym krzyżem bądź innym symbolem.  

 Pochodzenie i wiek tych budynków nie są do końca wyjaśnione.  Szacuje się, że najstarsze powstały już w XIII wieku, część ok. XV wieku, pozostałe mają ok. 200 - 300 lat.  Jedna z teorii pochodzenia trulli głosi, że panujący w XV wieku Ferdynand I Aragoński zakazywał budowy stałych domów, by w razie potrzeby mieć możliwość przesiedlania mieszkańców wraz z całym ich dobytkiem. Druga zaś teoria,  uznawana przez historyków za bardziej wiarygodną wskazuje na "pomysłowość"mieszkańców tych terenów, którzy by uniknąć płacenia wysokich podatków od w pełni ukończonych domów zaczęli stawiać konstrukcje bez zaprawy.  W razie kontrolnej wizyty poborcy łatwo było zdemontować czubek i kawałek dachu, wykazując tym samym, że dom nie jest w pełni ukończony, więc nie podlega opodatkowaniu.  Istnieją także teorie wskazujące na związki trulli z greckimi Mykenami i wytworami cywilizacji sprzed 5000 lat oraz Syrią,  Bliskim Wschodem i przybyłymi stamtąd zakonnikami, bądź krzyżowcami.

Niezależnie od swojej genezy,  trulli to bardzo oryginalne i urokliwe domki.  Pomalowane na biało, często opatrzone tajemniczymi piktogramami, ustawione w zwartej zabudowie i poprzecinane wąskimi uliczkami tworzą klimat niczym z baśni... 


Część domków została przekształcona w sklepy z pamiątkami i rzemiosłem,  część w bary i restauracje, niektóre funkcjonują, jako hostele i są dostępne pod wynajem, a część nadal zamieszkują miejscowi. Trulli,  ze względu na swoją unikatowość zostały oczywiście wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. 


Zona trulli to piękny zakątek, który przyciąga rzesze turystów nie tylko w sezonie.  Nawet w czasie, kiedy tam byłam, a byłam na początku października było dość tłoczno i musiałam nieźle się "nagimnastykować",  by pozyskać kadry bez spacerowiczów. Dopiero na ścieżkach oddalonych od głównych szlaków było mniej ruchliwie, a równie uroczo. W tym gąszczu domków przyjemnie jest się zgubić, zanurzyć  w wąskie uliczki i po prostu rozkoszować się wyjątkową atmosferą tego miejsca. Alberobello to niewątpliwie jedna z największych atrakcji Apulii.



Pozdrawiam cieplutko
          Ania

31.01.2025

Matera miasto wykute w skale.

 Witajcie kochani♥︎♥︎♥︎
Matera może powalić człowieka na kolana - w przenośni, ale i dosłownie... bez dobrych butów łatwo poślizgnąć się na skalnych, wyszlifowanych ludzką stopą ścieżkach. Ta kamienna osada zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. To wyjątkowe, cudowne miejsce, a jego niełatwa historia sięga zamierzchłych czasów. Pierwsi osadnicy pojawili się tutaj już w epoce paleolitu, zamieszkiwali drążone w wapiennej skale jamy. Z czasem jam mieszkalnych przybywało, kompleks się rozrastał i przez wieki stanowił schronienie dla lokalnej ludności. Miasto znane dziś, jako Matera zostało założone w 251 r p.n.e. przez rzymskiego konsula Lucjusza Cecyliusza Metellusa. Jednakże od tamtego czasu przechodziło okresy panowania wielu różnych ludów - Longobardów, Arabów, Bizantyjczyków, Aragończyków czy Burbonów. 
Włosi zainteresowali się tym miejscem dopiero po roku 1945, za sprawą książki "Chrystus zatrzymał się w Eboli" autorstwa Carla Leviego.  Książka opisywała biedę i zacofanie małego południowego miasteczka Aliano oraz znieczulicę, brak pomocy i zrozumienia ze strony bogatej północy Włoch. 


 

Materę zamieszkiwało wtedy niecałe 20 tysięcy osób. Żyli oni w opłakanych warunkach, bez światła, bieżącej wody, kanalizacji. W mieście panował wysoki analfabetyzm, duże zacofanie, wiara w zabobony. Złe warunki mieszkalne, brak higieny i ciasnota  powodowały wiele ciężkich chorób, zwłaszcza wśród dzieci, co prowadziło do bardzo wysokiej śmiertelności.

Zwiedzający Materę mogą zobaczyć, jak wyglądały skalne domostwa w środku. Warto odwiedzić jedną z Casa Grota. Tu ludzie faktycznie żyli w skandalicznych warunkach, bez okien, z jednym łóżkiem, paleniskiem pośrodku izby i ze zwierzętami tuż obok. Ciężko uwierzyć, że jeszcze w drugiej połowie XX wieku tak egzystowano. Najsmutniejsze jest to, że włoski rząd  długo odżegnywał się i odwracał oczy od nędzy tego miejsca. W przestrzeni publicznej Matera nazywana była "Wstydem i hańbą narodu"a jej mieszkańcy jaskiniowcami.  Dopiero w roku 1954 postanowiono przesiedlić tamtejszą ludność do nowo wybudowanych w tym celu bloków. Przymusowe wysiedlenia to był długi i trudny proces, który doprowadził do zerwania wielu silnych, sąsiedzkich więzi, a także częściowego zniszczenia lokalnej kultury i dialektu. 
Przez 30 lat jaskinie stały puste. Dopiero w latach 80. XX wieku podjęto działania, by starą część miasta odnowić. Dziś, często potomkowie dawnych mieszkańców jaskiń prowadzą tu hotele, pensjonaty, sklepy czy restauracje. Matera, która kiedyś była wstydem Włoch dziś jest chlubą i jedną z największych atrakcji turystycznych tego regionu.

Matera to architektoniczna perełka, jej osobliwy urok doceniają nie tylko turyści, ale także filmowcy. Była planem dla wielu produkcji (podobno gościła 140 ekip filmowych) np. popularnej "Pasji" Mela Gibsona.  Historycy uważają, że jest najstarszym stale zamieszkałym miastem w Europie i jednym z najstarszych na świecie. Najbardziej wiekowy kawałek miasta zwany dzielnicą Sassi di Matera, dzieli się na dwie części - wcześniejszą i biedniejszą Sasso Caveoso oraz późniejszą i bogatszą Sasso Barisano.  W bogatszej części starówki groty były często jedynie elementem domów, dobudowywano do nich kolejne pomieszczenia, a budynki wyglądają, tak jakby wtapiały się w skałę. 
Oczywiście Matera wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO
 


Tym wpisem rozpoczynam cykl postów opisujących moją wycieczkę po Apulii. Choć Matera nie leży w  Apulii, a w rejonie Basilicata, to była na tyle blisko naszego miejsca noclegowego, że grzechem byłoby jej nie zobaczyć. Zresztą ze wszystkich miejsc, które wtedy miałam okazję podziwiać, to właśnie  Matera najbardziej zapadła mi w pamięć.



Pozdrawiam cieplutko
         Ania

19.01.2025

Kulturalny przegląd cz.IV

Witajcie w 2025!!!
Nowy Rok to dla mnie w zasadzie tylko zmiana daty w  kalendarzu. Przesuwam się pokornie wraz z nią... bez gromkich toastów i hucznych fajerwerków. A w tym roku nawet bez kreacji sylwestrowej i bąbelków w kieliszku:) Nie robię podsumowań, a tym bardziej noworocznych postanowień, żadne tam "Nowy Rok - nowa ja" raczej "Nowy Rok - stara ja" bo przecież każdemu z nas przybyła świeczka na urodzinowym torcie... Zatem zaczynam bez podsumowań i postanowień, ale za to z serdecznymi życzeniami, bo tych nigdy za wiele!

Niech te dwanaście miesięcy (a właściwie to już jedenaście z haczykiem😱) będą dla Was czasem dobrym, kreatywnym i obfitującym w wiele pozytywnych zdarzeń. Dla podkręcenia noworocznego nastroju do życzeń dołączam szykowną, krakowską choinkę - oby ten rok przyniósł Wam przynajmniej tyle pięknych chwil, co światełek na drzewku, a jest ich 26 tysięcy!!!

 Mój pierwszy post w nowym roku osadzony będzie jeszcze w końcówce starego. Zapraszam na przegląd kulturalny ostatniego kwartału 2024 roku. Nie będzie to długi wpis, bo i okres ten nie należał do kulturowo intensywnych. Październik i listopad to u mnie czas ciężkiej i czasochłonnej  pracy w ogrodzie - to czas winobrania oraz  przygotowywania roślin do zimy.  Na wielkie wyjścia,  zwyczajnie brakowało mi siły i ochoty, a jesienne wieczory wypełniałam dobrą lekturą.

"Kapuściński non fiction" Artur Domosławski -  to świetnie napisana biografia Ryszarda Kapuścińskiego -  znakomitego reportera, publicysty, pisarza, poety, fotografa oraz  korespondenta prasowego.  Domosławski  w sposób bardzo obiektywny nakreśla postać i dokonania Kapuścińskiego, nie usprawiedliwia, ani  nie potępia bohatera za sympatyzowanie z ideą komunizmu, czy współpracę z władzą ludową, ocenę pozostawia czytelnikowi. To bardzo rzetelna i wnikliwa biografia, zawierająca oprócz ciekawych informacji z życia prywatnego i zawodowego bohatera także analizę, jego twórczości w kontekście ówczesnej sytuacji politycznej. Szacunek dla autora za ogrom pracy, jaką musiał włożyć, by napisać tak obszerną, a zarazem szczegółową i wciągającą biografię. Ta książka, kiedyś kontrowersyjna, do tego stopnia, że odbiła się od sali sądowej z powództwa wdowy po zmarłym Kapuścińskim warta jest przeczytania, polecam!
"Szwedzi. Ciepło na Północy" Katarzyna Molęda - to bardzo ciepła opowieść o Szwecji i jej mieszkańcach. Książka świetnie napisana - gładkim, przystępnym językiem, przyjemnie i płynnie się ją czyta. Zawiera w sobie dużo ciekawostek, ale też informacji o funkcjonowaniu Szwecji, jako państwa. Po jej przeczytaniu  nabrałam ogromnej ochoty, by odwiedzić ten kraj, choć zdaję sobie sprawę, że pewne rzeczy przedstawione w książce mogą być już bardzo nieaktualne:) 


"Szkody. Opowieść o świecie minionym" to książka, którą napisała moja cudowna, utalentowana koleżanka Hania Hoffman.  To piękna, wzruszająca opowieść o świecie, który przeminął, ale w sercu wciąż gra sentymentalną melodię.  Autorka dociera do swoich korzeni, osobiste wspomnienia dzieli na etapy - dzieciństwo, okres nastoletni i dorosłość, ale każdy etap wiąże się nierozerwalnie z domem rodzinnym. Przywoływane wspomnienia są tak żywe i barwne,  misternie ubrane w kolory, smaki, miejsca, zapachy, emocje, że czytając ma się wrażenie wręcz realnego uczestniczenia w życiu autorki. Książkę tę zabrałam ze sobą  na swój listopadowy wyjazd do domu rodzinnego.  Jej lektura sprawiła, że odbyłam z mamą wiele długich, emocjonalnych rozmów na temat jej dzieciństwa, początków małżeństwa, krewnych bliższych i dalszych, osób, których losy zazębiały się kiedyś z losami naszej rodziny... Te wspominki były i radosne i smutne, ale dla mnie wartościowe i ważne, chyba każdy z nas nosi w sobie chęć poznania własnych przodków.  Cóż... człowiek jest jak drzewo, swoją siłę czerpie z korzeni, to korzenie często pomagają przetrwać niejedną życiową zawieruchę. "Szkody..." polecam z całego serca, Hani - serdecznie dziękuję za napisanie tej wspaniałej książki i nie mogę się już doczekać spotkania autorskiego (dla zainteresowanych - odbędzie się 6 marca, Klub Dziennikarzy "Pod Gruszką" ul. Szczepańska 1, Kraków, godz. 18.00)  

"Wyśpiewam Wam wszystko" Urszula Dudziak - idealna pozycja na zimowe wieczory, to lektura tak ciepła, że równie dobrze może służyć za termofor:))) Książka zawiera wspomnienia artystki, jest opowieścią o jej dzieciństwie, podróżach, życiu i twórczości w Polsce, a później w Nowym Jorku. Napisana lekkim piórem, z dystansem do siebie, humorem i czułością... polecam bardzo!

"Coco Chanel. Życie intymne" Lisa Chaney - autorka dość drobiazgowo opisuje losy Gabrielle Chanel, a w tle świetnie ukazuje życie paryskiej bohemy. Książka wciągnęła mnie niesamowicie oraz zmieniła odrobinę moje postrzeganie wielkiej Coco... Warto przeczytać, gorąco polecam.
"Moje życie to historia - a często i tragedia  - samotnej kobiety, jej niedoli, jej znaczenia, nierównej i fascynującej bitwy, jaką toczyła z samą sobą, z mężczyznami, z namiętnością (...) i z czyhającymi na każdym kroku niebezpieczeństwami. Dzisiaj sama w blasku słońca i śniegu (...) Będę trwać, bez męża, bez dzieci, bez wnuków, bez tych wszystkich rozkosznych iluzji (...) Moje życie to po prostu przedłużone dzieciństwo. Tak właśnie rozpoznaje się przeznaczenie, w którym rolę gra poezja (...) Nie jestem bohaterką. Ale wybrałam osobę, którą chciałam być..."

W grudniu przydarzył mi się wspaniały, świąteczny koncert. W bajecznej scenografii wśród kameralnej widowni miałam okazję usłyszeć cudowne utwory w wykonaniu chóru, świetnej orkiestry oraz gwiazdy wieczoru - niesamowitego Kurta Ellinga wraz z jazzbandem. To był naprawdę magiczny wieczór, który idealnie wprowadził mnie w bożonarodzeniowy nastrój. Gdyby to ode mnie zależało,  każdemu przed świętami zamiast mycia okien i trzepania dywanów nakazałabym uczestnictwo w takim koncercie:))) To była prawdziwa muzyczna uczta dla uszu. Prowadzenie imprezy też odbyło się w arcyciekawej formie, gdyż konferansjer zapowiadając utwór dorzucał garść informacji i ciekawostek na jego temat.





Najciekawszą genezę miała wg mnie dobrze znana wszystkim, choćby z filmu "Kevin sam w domu" kolęda "Carol of the Bells" To piosenka o starych, przedchrześcijańskich korzeniach,  pochodząca z Ukrainy. Jej oryginalna nazwa to "Szczedryk"przyśpiewka z gatunku szczedriwok, nuconych w ramach noworocznych życzeń. W pradawnej Ukrainie śpiewano ją w marcu, bo wtedy właśnie obchodzono Nowy Rok, stąd w pierwotnym tekście w przeciwieństwie do anglojęzycznego mowa o jaskółkach, a nie o dzwonkach. Ta prosta melodia długo funkcjonowała, jako część ukraińskiego folkloru, dopiero w 1910 roku utalentowany, pochodzący z Podola kompozytor Mykoła Leontowycz przerobił ją na chóralne arcydzieło. Ta piękna pieśń zdobywała coraz większą popularność, aż w 1936 roku doczekała się swojej anglojęzycznej wersji. Oczywiście cała historia powstania tej kolędy jest znacznie dłuższa, ciekawsza, a nawet o zabarwieniu politycznym. Przedstawiłam ją pokrótce, ale zachęcam do jej bliższego poznania. To bardzo znana kolęda i ma wiele aranżacji, wykonują ją najsłynniejsi światowi muzycy, pojawia się w filmach i reklamach (posłuchaj tutaj i tutaj)
Heh... to miał być krótki post, ale chyba troszkę mnie poniosło:) Kończę zatem mając nadzieję, że Was nie zanudziłam. Pięknej niedzieli kochani!!!

Pozdrawiam ciepło
           Ania