29.01.2023

Styczniowy jubilat

Witajcie
Zimowy maraton świąt zamykają u nas urodziny syna.  To uroczystość o wyjątkowo ciepłej atmosferze... podwójnie ciepłej, bo... wiadomo, urodziny dziecka, nieważne które, to dla rodziców zawsze  radosny i emocjonujący moment.  U nas ten moment podbija jeszcze świąteczna aura z całą  tą feerią światełek, ozdób i zapachu choinki. Bardzo lubię ten czas...  

Jeśli chodzi o urodzinowy tort, to w tym roku trochę wyżej zawiesiłam sobie poprzeczkę:) Tort Agnes Bernauer (przepis pochodzi z bloga MojeWypieki - tutaj) piekłam po raz pierwszy i o ile bezowe blaty nie stanowią dla mnie problemu, to w maślanych kremach nie mam większego doświadczenia. Po pierwszym czytaniu recepturki miałam wątpliwości, czy dam radę... ale wypiek na zdjęciu wyglądał  tak apetycznie, że zaryzykowałam. Dobrze zrobiłam, bo tort wyszedł wspaniały,  niesamowity, wręcz obłędny.  Już na samo jego wspomnienie  moje ślinianki zaczynają działać na wysokich obrotach:))) Oczywiście poczyniłam małe modyfikacje oryginalnego przepisu. Aby upiec bezowe blaty jednocześnie,  zmniejszyłam ich średnicę z 24 do 20 cm, tej wielkości ułożone na blasze po przekątnej mieszczą się dwa. Tort zawiera ich pięć, więc na trzech poziomach piekarnika spokojnie  zmieścimy je wszystkie. W kremie zredukowałam trochę ilość cukru i zrezygnowałam z alkoholu. Do oprószenia ciasta zamiast cukru pudru użyłam podpieczonych migdałowych płatków, a w pozostałych kwestiach trzymałam się już przepisu:)  Sam proces tworzenia okazał się nie tyle skomplikowany, co czasochłonny... ale dla tego smaku warto było poświęcić swój czas. Makaronikowe blaty idealnie komponują się z delikatnym, aromatycznym kremem kawowym.  Cała kompozycja smakowa  jest wytworna i idealnie wyważona. Tort oprócz tego, że wyśmienicie smakuje,  także wspaniale się prezentuje "odziany" w elegancki kubraczek z prażonych migdałów.  Polecam to ciacho,  Agnes Bernauer to prawdziwa rozkosz dla podniebienia... 


Pozdrawiam cieplutko
         Ania

20.01.2023

Wspaniały Hud Salva i lakiery z Zary

Witajcie kochani
Mój pierwszy tegoroczny post  dotyczyć będzie pielęgnacji. To temat mocno zaniedbany  na moim blogu, choć w realu na co dzień przywiązuję do niego dużą wagę.  Zima to świetny czas, by gruntowniej o siebie zadbać. Długie wieczory w domowym zaciszu spożytkować można na wiele sposobów, w tym właśnie na różnorakie zabiegi kosmetyczne.  Hud Salva, czyli główny bohater dzisiejszego wpisu - to krem do rąk.  Ale nie taki sobie zwyczajny...  dla mnie to kosmetyczna bomba, krem do zadań specjalnych, po prostu rewelacja.  To treściwy kosmetyk o szerokim spektrum działania.  Hud Salva dba o dłonie kompleksowo, odżywia, nawilża, regeneruje, ochrania, relaksuje. Mimo bogatej konsystencji łatwo się rozprowadza i całkowicie wchłania nie pozostawiając lepkiej warstwy na skórze. To najlepsze, zamknięte w poręcznej tubce spa dla dłoni, jakie kiedykolwiek miałam. Kosmetyk jest bardzo przyjemny w użyciu, delikatnie aromatyzowany, ale przede wszystkim skuteczny i to nie tylko w pielęgnacji rąk, ale też spierzchniętych warg,  przesuszonych łokci czy pięt. Szczerze polecam, a zainteresowanych odsyłam do sklepu (tutaj)


 

 

Gładkie i wypielęgnowane dłonie warto wyeksponować pomalowanym paznokciem. Ostatnio skusiłam się na zakup lakierów z Zary. Przekonała mnie do tego ich bogata paleta barw, naturalny skład i niewielka pojemność... cóż, przyznaję, że zdarza mi się wyrzucać nie w pełni wykorzystany, a zaschnięty już lakier...  Mała butelka to większa szansa  na zużycie kosmetyku do końca. Tym bardziej, że lakier okazał się bardzo dobry jakościowo i trwały. Pokryty utwardzaczem utrzymał się na paznokciach bez uszczerbku aż 8 dni... dni wypełnionych po brzegi domowymi obowiązkami:) Jedynym, jak dla mnie minusem  lakieru  jest kształt butelki.  Jej lekko skośna forma budzi obawy, że podczas malowania, a dokładnie manewrowania pędzelkiem butelka za chwilę się przewróci. Oczywiście do tego nie dochodzi, bo pojemnik jest dobrze wyważony i stabilny... ale krzywizna niestety daje takie złudzenie.  Sam lakier polecam, głównie ze względu na skład, produkt bowiem nie zawiera toluenu, ftalanu, formaldehydu, ksylenu, parabenów, jest w dużej mierze naturalny i nie testowany na zwierzętach. Znajdziemy go jeszcze na wyprzedaży w super korzystnej cenie,  choć w kolorystyce  bardzo już okrojonej (tutaj)

Zima wróciła... więc, by całościowo dbać o dłonie warto pamiętać przede wszystkim o ciepłych i wygodnych rękawiczkach🧤🧤🧤

:
Pozdrawiam❤️
         Ania