26.04.2024

Ptasie osiedle

Witajcie kochani♥︎♥︎♥︎
Pierwsze tygodnie w ogrodzie niestety nie wieszczą łatwego sezonu. Ciepła i krótka zima pozwoliła bezpiecznie przetrwać wszelkim ogrodowym szkodnikom. Pomrowiatych jest u mnie bez liku, praktycznie pod każdym zbutwiałym liściem, kamieniem, korą, donicą siedzą ich całe gromady... Innych ślimaków też jest więcej niż to zwykle bywało, żerują na czym się da. Mrówcze gniazda są wręcz na każdym kroku. Niszczycielski proceder trwa więc nieprzerwanie z dwuzmianowym natężeniem, kiedy popada deszcz - hordy ślimaków ruszają do ataku, kiedy zaświeci słońce mrówki ochoczo biorą się do pracy... a oprócz tych są też i inne szkodniki. Małe, niepozorne, a potrafią siać spustoszenie w całym ogrodzie. W tej batalii o rośliny warto mieć, jak najwięcej sprzymierzeńców, stąd pomysł na budki lęgowe dla ptaków. Ptak to nieoceniony sojusznik człowieka, skutecznie potrafi przetrzebić robactwo, zwłaszcza podczas swojego gniazdowania.

Wszystkie budki kupiłam na Allegro, mają tam naprawdę duży wybór ładnych i profesjonalnie wykonanych ptasich domków. Największym zainteresowaniem w ogrodzie cieszy się budka dla szpaków. Jako pierwsza znalazła lokatorów, ba... na etapie "urządzania", czyli wyściełania były nawet o nią kłótnie i bójki:) Teraz zapanował spokój , a prawowici właściciele pilnują już złożonych jaj. Ten drugi etap gniazdowania, czyli wysiadywanie jaj jest chyba najbardziej dyskretny. Mnie udało się zaledwie dwa razy podejrzeć moment zmiany "warty" na gnieździe. Szpaki wysiadują jaja na zmianę, zarówno samiczka, jak i samiec... 

Budka dla sikorek też ma już swoich lokatorów. Samczyk co jakiś czas przynosi smakołyki dla wysiadującej jaja samiczki. Nie łatwo go dostrzec, jest bardzo ostrożny i uważny...  nigdy nie leci wprost do budki, ma swój tajny szlak pośród gałązek brzozy.

Półotwarta budka dla np. kosa, pliszki czy rudzika nie znalazła jeszcze amatora. Mam nadzieję, że z czasem to się zmieni i również ona zostanie zasiedlona.

Budki dla jerzyków też są jeszcze puste, ale te ptaki przylatują do naszego kraju dopiero w maju. Liczę na to, że jakaś parka je dostrzeże  i postanowi się osiedlić.  Bardzo zależy mi, żeby mieć jerzyki w ogrodzie, to prawdziwi pogromcy komarów, meszek, much i innych szkodników. Proszę... trzymajcie kciuki, by wszystkie domki znalazły lokatorów... 

Otwarcie ptasiego osiedla uświetniłam tymi oto drożdżowymi bułeczkami. Samo ciasto było łatwe do zrobienia, ale już ukształtowanie z niego ptaszka wymagało trochę wprawy. U mnie na dziesięć bułeczek tylko trzy przypominały ptaszki, inne po upieczeniu wyglądały bardziej, jak foczki, albo hipopotamy hehe...


Pozdrawiam cieplutko
         Ania

20.04.2024

Kwiecień w ogrodzie

Witajcie kochani♥︎♥︎♥︎
Zimą mieliśmy wiosnę, wiosną mieliśmy lato... strach myśleć, co będzie dalej? Dopiero niedawno zrobiło się bardziej kwietniowo, u mnie nawet z niewielkimi przymrozkami, co oczywiście przy tak ogromnym wegetacyjnym falstarcie odbiło się na niektórych roślinkach.  Najbardziej ucierpiały wiciokrzewy, wszystkie młode pąki na górze rośliny przemarzły, mam nadzieję, że z czasem odbiją... Szalony czas, chyba jeszcze nigdy nie kwitło tyle roślin w kwietniu, lilaki i kasztany nie czekają na maj, że nie wspomnę o rzepaku, ten złoci pola już od początku miesiąca.  Ale należy powoli przyzwyczajać się do takich pogodowych zawirowań, cóż...  to efekt kryzysu klimatycznego, a ten pewnie będzie się pogłębiał.


Kwiecień to dla ogrodnika z reguły intensywny czas,  a przy tak wzmożonej wegetacji jest intensywny jeszcze bardziej.  Także ostatnio głównie sieję, sadzę, rozsadzam, przycinam,  zasilam, pielę, grabię, walczę ze ślimakami, porządkuję... Niewiele czasu zostaje na relaks działkowca, ale wkrótce majówka i wtedy sobie powetuję:)

Zdjęcia, które  prezentuję w poście zrobiłam na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni. Część już straciła na aktualności... niestety dynamika w pogodzie przekłada się na dynamikę ogrodowego krajobrazu.


Krótko cieszyłam się kwiatami rajskiej jabłonki, burza i towarzyszący jej silny wiatr skutecznie sobie z nimi poradziła.


Szafirki w tym roku też kwitły dość krótko, z tego pięknego niebieskiego szlaczka pozostały już tylko nieliczne punkciki.

Za to przyrost zielonej masy i chwastów jest błyskawiczny. Ta fioletowa plama na trawniku to właśnie chwaściki w pełnym rozkwicie...  wyglądały tak cudownie, że żal było kosić:)


Pozdrawiam cieplutko
         Ania

11.04.2024

Jak to się wszystko zaczęło?

Witajcie♥︎♥︎♥︎
Dzisiaj mój blog obchodzi urodziny. Pierwszy post pojawił się w blogosferze dokładnie 11 lat temu... to kupa czasu... i dobry moment na wspominki początków.   Pamiętam, że byłam tuż po budowie naszego wiejskiego domu i miałam w sobie takie pokłady energii, że mogłam góry przenosić, ale góry zostawiłam w spokoju, a wzięłam się za blogowanie.... Przed budową często przeglądałam blogi wnętrzarskie, bo to nieprzebrana kopalnia inspiracji... i choć byłam tylko obserwatorem wciągnął mnie ten wirtualny świat, tak bardzo, że chciałam mieć w nim swój udział.  Zaczynałam nieśmiało, bez konkretnego planu, raczej z myślą, że blog będzie dobrą formą przekazu, relacji  z mojego nowego, wiejskiego "etapu"-  głównie dla rodziny - moich sióstr, z którymi jestem zżyta, a które mieszkają daleko ode mnie. 


Chciałam jakiejś fajnej, sielskiej nazwy dla mojego bloga, ale wszystkie domeny w stylu "dom przy brzozach", czy "wiejski domek Ani" były już zajęte stąd nazwa i nick zupełnie przypadkowe,  wymyślone naprędce, a na dodatek włosko brzmiące.  Tricolori - czyli trzy kolory, bianco rosso verde -  biały czerwony zielony - dwa pierwsze to barwy naszej fagi, trzeci to kolor życia, natury, której przecież jesteśmy częścią...  Po latach nazwa przyrosła do bloga i nie wyobrażam już innej. 
Tricolori nie ma konkretnego profilu, jest o wszystkim, co mnie otacza, co lubię, co jest mi bliskie, ale też, co mnie drażni, czy smuci...  Jeśli coś na nim polecam, to tylko i wyłącznie z własnego przekonania, a nie w wyniku sponsoringu lub współpracy. Zresztą sama nie bardzo wierzę w cudowne działania produktów polecanych w postach - reklamach. Takie recenzje są trochę,  jak ta anegdota o sławetnych amerykańskich naukowcach , którzy przekonują, że picie wina jest zdrowe, a sponsorem ich badań jest zrzeszenie producentów win kalifornijskich:))) 
Przez te lata wokół mojego bloga skupiła się grupka obserwatorów i choć nie jest liczna, to dla mnie najważniejsza w całej blogosferze, bo to właśnie ona motywuje mnie do działania.  Dziękuję, że jesteście, że tu zaglądacie, bo to dzięki Wam mój blog się rozwija:)

Rocznicę uświetniłam rustykalną tartą z rabarbarem z własnego ogródka... pychota, smakuje lepiej niż tort 🎉🥳😘


 Pozdrawiam cieplutko
          Ania

5.04.2024

Poświątecznie

Cześć kochani♥︎♥︎♥︎
Święta przeleciały szybciutko, a zmiana czasu urwała nam jeszcze godzinkę z ich celebrowania:)   Mam nadzieję, że ten wyjątkowy okres spędziliście tak, jak sobie zaplanowaliście... bez spiny i naginania się do oczekiwań innych:)  Pogoda zrobiła nam piękną niespodziankę, tym bardziej, że te wcześniejsze prognozy były mało optymistyczne. Słonko przyjemnie grzało i można było część świętowania przenieść na zewnątrz.  Ja obchodziłam te święta wraz z najbliższymi w domku na wsi... czyli sielsko, kameralnie i spokojnie. Świąteczny stół zaaranżowany przeze mnie naprędce - zdobiły głównie bratki pozyskane na akcji "kwiaty za elektrograty" Oczywiście pastelowy róż grał pierwsze skrzypce... wg mnie to idealny kolor na wiosenne święto. 

Moja malutka magnolia chyba pozazdrościła wielkanocnemu stołowi tego różu, bo równiutko na niedzielne śniadanie rozwinęła swoje urocze bladoróżowe kwiaty... 


Z roku na rok staram się coraz bardziej racjonalnie podchodzić do kwestii świątecznego menu. Z wielu tradycyjnych potraw przygotowuję tylko te, które naprawdę lubimy i to w takiej ilości,  by później uniknąć poświątecznej apatii.  Na te święta zrobiłam domową,  drobiową białą kiełbaskę. Okazała się kulinarnym hitem, rarytasem, cymesem...  choć miałam wiele wątpliwości, czy mi się uda.  Wyrób nie jest skomplikowany, choć może się wydawać, że to zadanie dla wytrawnego masarza.  W internecie jest wiele dobrych przepisów i filmików instruktażowych, jak wykonać kiełbaski.  Takie domowe wyroby są o niebo lepsze i smaczniejsze od kupnych, a przede wszystkim wiemy, co zawierają:)


Kochani, dziękuję za Wasze odwiedziny na moim blogu, za Wasze piękne życzenia, za to, że jesteście i tworzycie w blogosferze🌸❤️🌸 Pozdrawiam cieplutko!
                                                                                 Ania

30.03.2024

 Wesołych Świąt Wielkanocnych, pełnych ciepła rodzinnego, miłości i błogosławieństwa...


 Do życzeń dołączam kawałek mojego kochanego, wiosennego Krakowa.
 Dużo słonka Kochani, zdrowia, spokoju i nadziei na lepsze jutro.
🌷🌷🌷

Pozdrawiam świątecznie
         Ania

28.03.2024

Smutny post

 Witajcie♥︎♥︎♥︎
Dojmujący smutek dopada mnie za każdym razem, kiedy jadąc na "swoją" wieś mijam miejscowy las, a właściwie to co z niego zostało... a zostało niewiele. Lata temu, kiedy kupowałam działkę w tej okolicy, to właśnie ten stary, urokliwy las był argumentem, który przeważył decyzję kupna na tak.  Spacery wzdłuż pięknego, dorodnego drzewostanu to była czysta przyjemność, wręcz duchowe przeżycie.  Na pewno znacie to japońskie powiedzenie... "masz problem? wykąp się w lesie..." wtedy miało ono sens, teraz jest dokładnie na odwrót -  widok po tej zielonej rzezi bardzo boli... dlatego i spacery ograniczam do minimum. 

Wycinki drzew w tym lesie były prowadzone już wcześniej, jednak w sposób zrównoważony, wręcz kosmetyczny... nigdy na taką skalę, jak teraz za prawicowych rządów. Wyrżnięto praktycznie cały las, zostawiając miejscami na brzegach cienkie "ścianki" drzew. Doszczętnie zniszczono piękny ekosystem, a co za tym idzie - dom licznej zwierzyny...  Widok jest przygnębiający - koleiny, kikuty okaleczonych drzew, sterty ściętych gałązek i konarów zalegające w rowach melioracyjnych i woda, ogrom wody, którą niegdyś pił las, a która teraz zalega,  zalewając okoliczne pola...  Żal mi tego lasu okrutnie, dzięki niemu ta miejscowość była kiedyś przytulnym, malowniczym siołem, a teraz staje się powoli przeciętną, świętokrzyską prowincją...

 


Agresywna wycinka drzew to nie jedyny problem tego miejsca, drugim, równie przykrym są śmieci, wszechobecne śmieci. Nikt tutaj z tym nic nie robi, a jest ich naprawdę multum. Oczywiście najwięcej jest plastiku, który w lesie stanowi ogromne zagrożenie. Ściółka tworząc co roku warstwy wchłania go w poszycie, a stamtąd w postaci mikroplaktiku przedostaje się do wód gruntowych.  Ale czym jest plastik w porównaniu z lampą jarzeniową, bo uwierzcie, że i takie toksyczne (zawartość rtęci) odpady wyrzuca się tu do lasu. Marzec w Krakowie to miesiąc wiosennych porządków. Codziennie widzę, jak ekipy do tego powołane robią wszystko, by miasto po zimie wypiękniało. Tutaj, mam wrażenie, że całą robotę robi trawa, pod koniec kwietnia będzie już na tyle wysoka, że przykryje cały ten ludzki syf.
Smutny post na Wielki Tydzień... może skłoni kogoś do refleksji... Wszak to czas zadumy, rozważań nad grzechem i jego odkupieniem... Choć mam wrażenie, że tzw. grzech ekologiczny jest traktowany bardzo po macoszemu i  wielu wiernych w ogóle nie ma pojęcia o jego istnieniu.  Niestety w kościele od lat mocno wybrzmiewa, przez wielu opatrznie rozumiana - narracja - "czyńcie sobie ziemie poddaną"...  A przecież nie jesteśmy panami natury, jesteśmy jej częścią, szkodząc jej szkodzimy tak naprawdę sobie.


Kiedy ostatniej niedzieli, czyli palmowej niedzieli obudziłam się - przyszła mi do głowy taka myśl - gdybym dzisiaj spodziewała się super gościa, kogoś naprawdę dla mnie ważnego to chyba byłoby mi zwyczajnie wstyd, że jadąc tu do mnie musi pokonać drogę nie dość, że wzdłuż okaleczonego lasu to jeszcze tonącą w śmieciach i odpadach... Po śniadaniu zamiast palmy wzięliśmy z mężem worki na śmieci i poszliśmy "uświęcić" resztki lasu, czyli posprzątać. Ale odpadów jest tak dużo, że dwa worki wystarczyły zaledwie na oczyszczenie niewielkiego odcinka drogi, także przed nami jest jeszcze trochę pracy, by dokończyć dzieła.
Niestety nawet największa, lipnicka palma nie przykryje faktu, jak bardzo zgnoiliśmy nasz dom, czyli naszą planetę. Eh, gdyby tylko człowiek chciał patrzeć głębiej, dalej niźli tylko w swoje, wypucowane na święta okna...


Pozdrawiam cieplutko
         Ania