Witajcie♥︎♥︎♥︎
Staram się nadrabiać blogowe zaległości. W wakacje praktycznie w ogóle nie udzielałam się w blogosferze, udało mi się napisać parę postów, udało mi się odpisać na komentarze - choć z dużym opóźnieniem i udało się wpaść z rewizytą do niektórych z Was:) Niestety na więcej brakowało mi czasu, teraz powoli go odzyskuję... więc nadrabiam, dziś zapraszam na krótki przegląd wydarzeń kulturalnych część druga, czyli drugi kwartał tego roku:)
*TEATR*
By zakupić bilety na spektakl "Geniusz" polowałam na długo przed jego wystawieniem w Krakowskiej Operze. Udało się... z czego bardzo się cieszę. Wyreżyserowana i wspaniale zagrana przez Jerzego Stuhra sztuka miała być zwieńczeniem i podsumowaniem Jego twórczej działalności. Miała być pożegnaniem ze sceną, a stała się praktycznie pożegnaniem w ogóle... Nazajutrz po spektaklu Pan Jerzy trafił do szpitala, z którego niestety już nie wyszedł... To wielka strata dla nas wszystkich, odszedł aktor wielkiego kalibru, człowiek wszechstronny, którego wkład w polską kulturę i sztukę jest przeogromny...
Spektakl "Nie pytaj - Grzegorz Ciechowski" grany w moim ulubionym Teatrze Nowym Proxima to kolejny z serii o muzycznych ikonach. Przyznaję, oglądałam z wypiekami na twarzy... to żywiołowe i odrobinę psychodeliczne widowisko prowadzi nas przez zbyt wcześnie przerwane życie obywatela GC. Zawieszony między życiem a śmiercią próbuje negocjować z kostuchą i zyskać sobie choćby odrobinę czasu... Ale Anioł Śmierci, w tej roli jedyna i niepowtarzalna Kasia Chlebny jest bezlitosny... Świetny spektakl, świetna gra i świetny aranż.
W roli idola Republiki Piotr Sieklucki, który fantastycznie zaśpiewał największe szlagiery piosenkarza. Moją uwagę przykuła też scenografia. Duże rusztowanie ustawione pośrodku sceny, w tyle duże lustro, kiedy aktor imitował, tak charakterystyczną dla Grzegorza grę na klawiszach - oświetlenie odbijające się w lustrze dawało złudzenie, że przednia barierka rusztowania faluje i faktycznie jest, jakby klawiszami zgranymi tak z palcami aktora, że tworzy niemal jedność. Niesamowity efekt... Wzruszyła mnie także postać kanapki z serem... symbol codzienności, powtarzalności i tych naszych małych rytuałów, które mają zapewnić nam poczucie bezpieczeństwa... hehe. Ten spektakl trzeba zobaczyć... polecam! /zdj. z netu/
W Teatrze Starym przed spektaklem można było obejrzeć wystawę Kostium Ciało. Ekspozycja prezentuje ponad czterdzieści kostiumów z wyjątkowej kolekcji zbiorów muzeum tegoż teatru.
Bardzo ciekawe projekty, warte obejrzenia i dostępne jeszcze przez miesiąc, czyli do końca września.
Spektakl, który oglądałam w Teatrze Starym pt, "Pewnego długiego dnia" zrobiony jest na kanwie autobiograficznej sztuki Eugene'a O'Neilla. Ten amerykański klasyk opisuje w niej upadek swojej rodziny, rodziny pokiereszowanej psychicznie i dysfunkcyjnej do tego stopnia, że przez wzgląd na jej członków zakazał publikacji tej sztuki za swojego życia. Dopiero trzy lata po śmierci O'Neilla sztuka ujrzała światło dzienne. Spektakl trudny, bo poruszający bardzo trudny temat - uzależnienia... Świetna obsada, Paulina Kondrak w roli Cathleen pokazała niesamowity warsztat aktorski... do dziś mam ciary.
*DUŻY EKRAN*
O ile teatru w tamtym okresie było u mnie sporo - wiadomo, przed sezonem ogórkowym człowiek chce się nachapać tej żywej kultury na zaś - to z X muzą było mi raczej nie po drodze. Obejrzałam tylko jeden seansik. Bardzo ciepły, choć czarno-biały obraz pt. "Jutro będzie nasze" Akcja filmu toczy się w powojennym Rzymie, oczywiście rządzi patriarchat... kobieta znaczy niewiele... ale nie Delia. Delia ma dość i próbuje zmienić coś w swoim życiu. Delia chce być niezależna, chce, by jej głos coś znaczył... buntuje się przeciwko mężowi i bierze udział w wyborach, pierwszych wyborach, w których kobiety mogły oddać swój głos. Zdjęcia dokumentalne z tego wydarzenia, które pojawiają się na koniec filmu są bardzo emocjonujące. Ten obraz był pokazywany w naszych kinach przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, chyba jako zachęta, by wziąć w nich udział. Ja takiej zachęty nie potrzebuję, wybory traktuję bardziej, jako przywilej, niż obowiązek... a film polecam... piękny obraz i muzyka.
*MAŁY EKRAN*
Od czasu do czasu coś tam udało mi się obejrzeć na platformach streamingowych, ale tylko jeden obraz utrwalił mi się na dłużej. "Piękny taniec" to cudowna, choć podszyta smutnymi realiami opowieść... opowieść o więzach rodzinnych, o tym, jak ważne są nasze korzenie, nasza tożsamość... Tytułowy piękny taniec to plemienny taniec pow-wow, który jest tradycją północnoamerykańskich Indian... traktowany, jak modlitwa, duchowe przeżycie, zjednoczenie dusz... Bohaterka filmu chce zatańczyć go z matką, ale nie jest jej to dane... /zdj. z netu/
*KSIĄŻKA*
Odnowiłam moją kartę biblioteczną i na pierwszy ogień wypożyczyłam Kurta Vonneguta... Jego książki bardzo przypadły mi do gustu, to literacki prowokator, który bawi się słowem i formą, uwielbiam jego styl i specyficzny, nierzadko czarny humor.
Biografia to jeden z moich ulubionych gatunków literackich. "Pani od obiadów" przybliża nam postać Lucyny Ćwierczakiewiczowej, pierwszej kucharki XIX wieku. Bardzo przyjemna lektura, napisana w formie powieści, w którą wpleciono także porady i ówczesne przepisy kulinarne. Książka oddaje ducha tamtej epoki, dobrze się ją czyta...
Pozdrawiam cieplutko
Ania