28.07.2023

Przydomowa perfumeria

 Cześć wszystkim
O leczniczym wpływie przyrody na człowieka wiedziano już w starożytności, a współcześnie dowiedziono tego naukowo. Hortiterapia to terapia ogrodem. Nawet niewielki kawałek zielonego ekosystemu ma niesamowity wpływ na organizm człowieka... zapewnia dawkę ruchu, uspokaja, uszczęśliwia, dotlenia oraz stymuluje wszystkie zmysły. Teraz, w środku sezonu korzystam głównie z hortiterapii czynnej, ale czasem funduję też sobie mały terapeutyczny relaks. Zasiadam wtedy wygodnie na tarasie i chłonę ogród całą sobą, delektuję się jego smakiem, dźwiękiem, obrazem i zapachem. Na ten ostatni bodziec jestem szczególnie wrażliwa. Lubię, kiedy kwiaty nie tylko ładnie wyglądają, ale też pachną.  Dlatego staram się obsadzać dom swoimi ulubionymi wonnościami.  Bez, piwonie, goździki wczesne, rogownica kutnerowata, białe irysy i maciejka już od maja,  stopniowo roztaczają swoje zapachy wokół trasu. 

Do tej roślinnej, przytarasowej grupy jeszcze niedawno należał wiciokrzew, ze swoim pięknym, słodkim zapachem. Niestety ze względu na przebudowę ogrodzenia musiałam przesadzić go w inne miejsce działki... Na szczęście przyjął się, zakwitł i roztaczał swój aromat już w nowym otoczeniu:)


Jako wielka amatorka kwiatowych zapachów chciałam umieścić perfumeryjny akcent już na wejściu, przy furtce. Jednak przez swój brak wiedzy pokpiłam sprawę. Zamiast klasycznego jaśminowca  kupiłam jedną z jego licznych odmian i to w dodatku bezwonną... Dobrze, że chociaż uroczej prezencji nie można mu odmówić:)

Zapachem numer jeden w moim ogrodzie jest niewątpliwie lawenda. Teraz w lipcu, w okresie swojego szczytowego kwitnienia totalnie zagłusza inne zapachy. Mój lawendowy szlak ciągnie się wzdłuż południowej ściany domu. Kiedy przygrzeje słonko, powietrze wydaje się aż lepkie od aromatu lawendy. Uwielbiam tę słodko - kwiatową, a zarazem wyrazistą,  drzewną nutę zapachową.

Maj, czerwiec i lipiec to najbardziej pachnące miesiące na mojej działce,  druga połowa lata wydaje się mniej aromatyczna. Zapachy subtelnieją, stają się mało wyczuwalne... kwiatowe nuty powoli ustępują tym ziemistym...  Jedynie mieczyki abisyńskie troszkę ratują sytuację,  kwitną do późna, nawet do września, a ich zapach jest wręcz zniewalający... Ale póki co, mamy pełnię lata, więc do woli można korzystać z ogrodowej aromaterapii🌺☀️🌸☀️

Pozdrawiam cieplutko
           Ania

14.07.2023

2 x 27

Witajcie
Na początku lipca obchodzę swoje urodziny. W tym samym  czasie w moim ogródku dojrzewa czarna porzeczka, akurat na urodziny jej owoce są idealnie dojrzałe. Żal nie skorzystać z takiego prezentu od natury... Dlatego też w tym roku celebrowaliśmy upływający czas przy pysznym torciku cytrynowo - porzeczkowym.

Przepis zaczerpnęłam z bloga Moje Wypieki /tutaj/ Nie modyfikowałam go i bardzo dobrze... bo okazał się doskonały. Smaki wypieku są bezbłędnie zbalansowane, zmniejszenie ilości cukru (co często robię) zaburzyłoby tę niebiańską kompozycję. Recepturka nie jest bardzo skomplikowana, raczej czasochłonna... Nowicjuszom jej jednak nie polecam, bo może trochę  zrazić do pieczenia. Tym bardziej, że tutaj zamiast tradycyjnego biszkoptu przygotowujemy cienkie ciasto, które zwijamy w roladę. Dzięki temu tort finalnie ma odwróconą formę - warstwy przełożenia są pionowe, a nie jak to zwykle bywa poziome. Ale wszystkim, którzy mają choć minimalną praktykę w kuchni szczerze polecam ten przepis, wypróbujcie go, póki sezon na porzeczki trwa. Rozkosz dla podniebienia gwarantowana😋😍😋


Przy okazji urodzin zawsze nachodzi mnie mała refleksja nad upływającym czasem... W tym roku trochę też w kontekście wyprowadzki syna. Stąd w tytule posta to rozbicie przeżytych "wiosenek" na dwa etapy. Urodziłam syna mając 27 lat... a teraz on mając 27 opuścił rodzinne gniazdko ( i kiedy to zleciało???) Takie trochę symboliczne to powtórne "przecięcie pępowiny" Oczywiście mój mąż twierdzi, że nie jest to przecięcie tylko rozciągnięcie pępowiny, gdyż syn zamieszkał całkiem niedaleko nas. Cóż...  mając na lodówce tabliczkę z takim napisem ciężko mi zaprzeczać... 😂😂😂  

Tak czy siak -  rozważania nad przemijaniem czasu dobrze jest osłodzić czymś wybornym,  a porzeczkowy torcik idealnie się do tego nadaje! 


Pozdrawiam cieplutko
         Ania

5.07.2023

Zmiany, zmiany...

 Witajcie❤️
Ufff i tadam... tak najkrócej mogę podsumować okres ostatnich miesięcy. Ufff,  bo to był intensywny czas, a tadam, bo zakończył się pomyślnie, czyli pożądanym i w pełni zadowalającym efektem🤗  
Nasz syn właśnie wprowadził się do swojego własnego lokum... I oczywiście  ja, jako samozwańcza projektantka wnętrz zaaranżowałam mu całość.  Bardzo lubię to zajęcie, więc ochoczo się za nie zabrałam... Nie sądziłam jednak, że proces urządzania potrwa tak długo i będzie tak bardzo angażujący. Stąd też moja sporadyczna obecność na blogu. Każdy kawałek wolnego czasu poświęcałam, albo na jeżdżenie po marketach budowlanych, albo na przeglądanie witryn internetowych z wyposażeniem, albo na dopinaniu prac ekipy remontowej.  Duże braki w towarze powodowały, że parę razy musiałam modyfikować swoje aranżacyjne plany. Często okazywało się, że to co wpadło mi w oko jest na zamówienie i to z dość długim okresem oczekiwania... Nie wiem, czy to wina pandemii i związanej z nią przerwy w łańcuchu dostaw, czy wina wojny w Ukrainie, czy globalny trend, by produkować mniej, ale w sposób zrównoważony i ekologiczny???


 W styczniu do mieszkania weszła ekipa wykończeniowa. Ze swoją robotą uwinęła się w dwa miesiące. Rzetelna i dotrzymująca terminów firma, którą miałam z polecenia i którą "rezerwowałam" prawie rok wcześniej. Z doświadczenia wiem, że firma remontowo - budowlana nie może być z przypadku, czy ogłoszenia (choć tych w windzie bloku wisi co niemiara) Ta "moja" spisała się na medal. Potem jednak na każdy element wyposażenia trzeba było swoje odczekać. Np. drzwi - to okres od 5 do 7 tygodni, zabudowa kuchni - ok. 5 tygodni, lacobel - 4 tygodnie, teraz czekamy na sofę - termin realizacji, uwaga... od 8 do 10 tygodni:)


Lokum nie jest duże, więc, by go zbytnio nie przytłoczyć chciałam stworzyć jasną, funkcjonalną przestrzeń, prostą, ale nie nudną. Mąż znając moje upodobania do stonowanych wnętrz, powtarzał mi w kółko, jak mantrę,  jedno zdanie - "pamiętaj, nie urządzasz mieszkania dla dziadersa"  Cóż... wyszło, jak zawsze. Moja miłość do szarości i beżu uwidoczniła się i w tym mieszkaniu:) Uważam jednak, że stonowana baza daje większe pole do popisu dodatkom. Dzięki oryginalnym i barwnym bibelotom możemy z łatwością podkręcić aranżację wnętrza. A po za tym łatwiej wymienić opatrzony gadżet, niż np. płytki w łazience, które akurat na ten moment były hitem... a po jakimś czasie drażnią nas swoją ekstrawagancją... Aranżując trzymałam się głównie klasyki, ale uczknęłam też nieco z aktualnych trendów. I choć nie zobaczycie tutaj, tak modnej teraz czarnej armatury, czy zlewu, to parę akcentów w tym kolorze jest - oświetlenie, klamki, blat kuchenny i inne drobne akcenty. 


Wiele rzeczy, nawet tych wielkogabarytowych, jak szklana ścianka do prysznica kupowałam przez internet (zdjęcie poniżej) Sklepy w sieci mają o wiele bogatszy asortyment niż te stacjonarne, często mają też korzystniejszą cenę i usługę wniesienia towaru,  co bardzo usprawnia zakupy. 

Na zdjęciach mieszkanie jeszcze "saute"czyli przed przeprowadzką. Teraz jest już prawie umeblowane i zamieszkane. Efekt ostateczny bardzo się synowi spodobał,  a skoro on jest zadowolony, to ja tym bardziej😍

 




Pozdrawiam cieplutko 
        Ania