Witam serdecznie
Ania
Po takim tytule pewnie zastanawiacie się, czy to dorośli są wyrodni, czy dzieci nieludzkie? Oczywiście chodzi o "dzieci", winne dzieci to winne latorośle z przydomowej winnicy :D Przycięte na jesieni łozy z początkiem kwietnia zaczynają płakać. Ich łzy to sygnał, że wegetacja ruszyła, ziemia ogrzała się na tyle, by pobudzić do krążenia soki w roślinie. Przebudzenie winnicy bardzo cieszy, choć jest też zapowiedzią cyklu, w którym, aby osiągnąć produkt końcowy, czyli wino - trzeba dużego nakładu pracy. Ale winorośl to niesamowita krzewinka, która za włożony w jej pielęgnację trud umie się obficie odwdzięczyć :)
Płacząca winnica to już ostatni, trzeci krok, który tu w Zagajowie wiosna stawia, zanim na dobre się zadomowi. I choć w tej początkowej fazie kroczenia, moja wiosna jawić się może mało atrakcyjnie, jako zapłakana panna z bukietem białych zawilców, nieporadnie dreptająca na ropuszych łapkach...to uwierzcie, że chwilę później przeobraża się w najpiękniejszą porę roku, zakwita i roztacza swoje uroki wokół.
PozdrawiamAnia
twoje zdjęcia jak zwykle zachwycają :) super zdjęcia makro <3
OdpowiedzUsuńhaha też na początku nie wiedziałam, ze chodzi o "te" dzieci :D
Czyli podchwytliwy tytuł zadziałał :))) fajnie czasem pobawić się słowem...pozdrawiam Cię cieplutko :)
UsuńDzięki Tobie dowiedziałam się czegoś nowego. :) Nie wiedziałam, że przycięte winorośle płaczą. :) Pozdrawiam Cię serdecznie
OdpowiedzUsuńNie wszystkie szczepy płaczą, jednak u mnie większość to robi...z początkiem wegetacji ciśnienie w roślinie jest tak wysokie, że soki wydobywają się na zewnątrz, ale wystarczy kilka słonecznych dni i rana się zasklepia. To ciekawe zjawisko...i zwiastuje wiosnę :) Wino płacze dwa razy...na początku i na końcu w kieliszku...to temat rzeka...na osobnego posta, mogłabym o tym pisać i pisać. Winnica to pomysł mojego męża, pierwotnie tylko on miał się nią zajmować, ale dałam się wkręcić i na dobre mnie pochłonęła :D ja również pozdrawiam Cię cieplutko :*
Usuń