Witajcie
Ach, cóż to był za cudowny dzień... pełen radości, uśmiechu, podekscytowania, chwil uroczystych i wzruszających. Pozytywne emocje buzują we mnie do dziś, choć od zdarzenia, które je wywołało mija już tydzień. Do końca nie było wiadomo, czy urodzinowe przyjęcie dla mamy uda się tak, jak było to zaplanowane. Czy covid nie pokrzyżuje naszych planów.? Na szczęście wszystko wypadło pomyślnie, zdrowie... a co za tym idzie - frekwencja dopisała i rodzinka stawiła się w komplecie. Ten wspaniały jubileusz świętowaliśmy w licznej, bo składającej się z czterech pokoleń grupie. Aby złożyć życzenia Jubilatce trzeba było chwilę w kolejce postać:)
Przed urodzinami - ja i moje siostry - zastanawiałyśmy się, jaki prezent najbardziej uszczęśliwiłby naszą mamę. Z biegiem czasu człowiek obrasta w rzeczy i w wieku dojrzałym ma już chyba wszystko, co potrzebne i co niepotrzebne zresztą też. Myślałyśmy więc raczej o pamiątce, a nie o prezencie użytkowym. Na szczęście, nasza mama bardziej od bibelotów lubi kolekcjonować piękne wspomnienia. Fotoksiążka wydała się więc nam prezentem idealnym. Zamówiłyśmy ją na PRINTU, korzystając z jednego z wielu dostępnych tam szablonów. Firmę Printu szczerze polecam, za szybką i profesjonalną obsługę, za łatwość edytowania i projektowania książki, za bardzo bogatą ofertę szablonów i oprawy zdjęć, ale głównie za efekt końcowy, czyli za bardzo dobrą jakość obróbki fotografii (nawet tych starych, podniszczonych) oraz za estetykę wykonania. Książka to zbiór pięknych i ważnych chwil zatrzymanych w kadrach, okraszonych informacją oraz odpowiednią sentencją. To sentymentalna podróż biorąca początek we wczesnej młodości mamy, aż po teraźniejszość. Prezent zrobił ogromne wrażenie na Jubilatce, wywołując na Jej twarzy radość i wzruszenie.
Przyznam, że podczas tworzenia tej książki my też miałyśmy wiele przyjemności. Aby zebrać do niej materiał trzeba było najpierw przejrzeć swoje własne archiwa, co przy mojej pasji do robienia zdjęć okazało się dość czasochłonnym zajęciem... ale jakże wdzięcznym:) Wspomnienia ożyły... Oprócz zdjęć do fotoksiążki, rozsyłałyśmy między sobą prawdziwe perełki, zabawne fotki, zapomniane lub wręcz nigdy wcześniej nie widziane. Takie wskrzeszanie minionych lat, zaangażowanie i wspólne działanie niesamowicie wzmacniają rodzinne więzi. Dla mnie to bezcenne chwile, które uświadamiają, jak mam wspaniałą rodzinkę, z którą nie tylko dobrze wychodzi się na zdjęciu... ale w prawdziwym życiu też!!! To były wyjątkowe urodziny, myślę, że mamie bardzo podobała się uroczystość, bo wygłosiła tak piękną mowę, że nawet kelnerkom łza się w oku zakręciła. Na zdjęciu poniżej moja mama i siostry, od prawej Jola, Marzenka, Mama, ja Ania, ale przez domowników nazywana Dorotką i Justynka ♡♡♡
A ponieważ w naszej rodzinie jest dwóch zodiakalnych wodników to jeszcze tego samego dnia mogliśmy wszyscy pokosztować drugiego tortu i bawić się na urodzinach uroczego czterolatka, miłośnika koników i klocków lego:)
Pozdrawiam cieplutko
Ania