Witajcie ❤❤❤
W tym roku moja lawenda zakwitła nad wyraz obficie. Nie było to takie oczywiste, gdyż zimą zsuwający się z dachu śnieg dość mocno ją uszkodził. Ale widać lawenda to silna roślinka, szybko się zregenerowała, ku uciesze licznych nektaro i pyłko-żerców, zresztą mojej też! Używanie do woli miały pszczoły, trzmiele, fruczaki i różnorodne, mniej popularne owady. Ja także korzystałam z tej obfitości, uszczknęłam niejedną gałązkę - na muffiny, do lemoniady, na bukiety i po raz pierwszy na fusetki...
Lawendowe fusetki to wspaniały sposób, by zatrzymać zapach lata na dłużej. Ich wykonanie nie jest skomplikowane, wystarczy opanować technikę przeplatania. Później okazuje się, że jest to tak przyjemne zajęcie, że nie można poprzestać na jednej fusetce. To zapewne dzięki aromatom, które wydziela lawenda... mają działanie wyciszające i uspokajające. Tworzenie takich lawendowych wrzecion jest zatem świetnym relaksem. W sieci jest wiele przystępnych filmików instruktażowych, ja korzystałam z tego i tego Przy pierwszym wrzecionie trochę główkowałam, by mijanka wyszła prawidłowo, a i tak nie uniknęłam pomyłek. Ale każda następna fusetka, to już była czysta radość tworzenia...
Pozdrawiam cieplutko
Ania
Wyglądają pięknie na pewno równie pięknie pachną:)))bardzo mi się podobają nożyczki i stojak na sznurek:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję Reniu, te nożyczki to moje ulubione... pomyślałam, że lawendzie się przynależy jakiś mały francuski akcencik:) Pozdrawiam cieplutko:)
UsuńŚlicznie Aniu. Zapach lawendy jest obłędny. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Zgadzam się... jest obłędny! Pozdrawiam cieplutko:)
UsuńCudnie wyglądają. Wyobrażam sobie jak pachną:) Lubię bardzo:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Dziękuję:) Pachną pięknie... wakacjami, ogrodem... świeżością. Ja też lubię bardzo, bardzo:) Pozdrawiam cieplutko:)
UsuńAniu, świetny efekt! Bardzo lubię zapach lawendy, dlatego ścinam kwiatostany, wkładam do szyfonowych woreczków i rozwieszam w szafach z ubraniami ;-))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam najcieplej!
Anita
Dziękuję... robiłam je po raz pierwszy i sama byłam mile zaskoczona efektem końcowym. Ja również zawiesiłam część w szafie, pachną cudownie! Pozdrawiam cieplutko:)
UsuńFusetka - pierwsze słyszę. I widzę 😉 Ależ to musi pachnieć 💜
OdpowiedzUsuńO tak... jedną noszę nawet w torebce:)))
UsuńO, chyba splocik też takie robi, ale jakoś inaczej je nazywa. Ładne słowo - fusetka i ładnie wygląda wykonana przez Ciebie. Uściski
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Różnie je nazywają - pałki, maczugi, wrzeciona. Fusetka pochodzi właśnie od francuskiego słowa "fusettes" - wrzecionko i mnie się podoba najbardziej ze wszystkich nazw tej lawendowej dekoracji:) Ściskam serdecznie:)
UsuńJa też pierwszy raz słyszę o fusetkach! Ależ to genialne! Muszę sróbować wyczarować takie cudo :)
OdpowiedzUsuńZachęcam... to bardzo relaksujące zajęcie:)
UsuńKocham zapach lawendy, zwłaszcza jeżeli płyn do tkanin tak pachnie. Chyba nawet jestem od niego uzależniona. Również pierwszy raz słyszę o fusetkach, ale człowiek uczy się całe życie. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTen zapach ma w sobie coś magnetyzującego... ja też go uwielbiam:) Pozdrawiam cieplutko:)
UsuńKocham lawendę za dosłownie wszystko, za kolor kwiatów, za zapach, za to jak pięknie perfumuje ciasta, prawdziwa z niej letnia gwiazda. A te fusetki wyglądają fenomenalnie, przeplatanie tych wstążeczek to super pomysł!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;)
Maks, nie tylko my ją kochamy... uwierz mi, kiedy ścinałam jej przekwitłe kwiatostany... trzmiele były niepocieszone. Dobrze, że od jej zapachu są lekko odurzone, inaczej byłoby ze mną krucho;))) Pozdrawiam cieplutko:)
UsuńOjej! Jakie to śliczne!
OdpowiedzUsuńZapach lata zimą bezcenny!
Pozdrawiam słonecznie:))
Prawda? Takie lawendowe cacuszka:) Pozdrawiam cieplutko:)
Usuńkocham zapach lawendy:) najlepszy uspokajacz ever;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, ten zapach potrafi zrelaksować:)
UsuńLawendowe fusetki... człowiek jednak uczy się całe życie...
OdpowiedzUsuńPięknie się prezentują i zapewne pachną obłędnie :)
Dziękuję:) Pachną pięknie i fusetki i całe wnętrze szafy:)
UsuńPiękne! Też mam lawendę, ale tego nie zrobię, nie mam manualnych zdolności do tego typu rzeczy :(
OdpowiedzUsuńSpróbuj... wykonanie fusetki nie jest skomplikowane, nie wymaga jakichś specjalnych zdolności, a raczej cierpliwości... zachęcam:) Pozdrawiam i życzę udanego weekendu:)
UsuńDawno temu robiłam takie pałeczki lawendowe (nazwa fusetka kojarzy mi się z talerzykiem na zużytą torebkę herbaty ekspresowej :))) ), ale uznałam, że zapach lawendy lepiej się roznosi z woreczków z suszonymi kwiatkami, niż z ciasno zaplecionego wrzeciona, dlatego teraz tylko suszę i wkładam do lnianych woreczków. W czasach, kiedy bawiłam się haftem, zrobiłam sobie kilka haftowanych w motywy lawendowe woreczków i teraz tylko co roku wymieniam wkład. Ale przyznaję, że fusetki wyglądają bardziej elegancko, mogą być więc pięknym upominkiem.
OdpowiedzUsuńTo prawda, jeśli chodzi o intensywność zapachu wygrywają woreczki. Fusetka potrzebuje czasu, musi wyschnąć i odrobinę "rozszczelnić", by uwolnić swój aromat. Ja co jakiś czas roluję ją w dłoniach i wtedy jest prawdziwa eksplozja zapachu... można poczuć się, jak na polu lawendowym:)))
Usuń