24.11.2020

Nietypowe zakupy

 Witajcie
Grudzień zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nim przedświąteczna krzątanina.  Zwykle to gorący czas w handlu, ale ten rok do zwykłych nie należy. Póki co większość stacjonarnych sklepów jest zamknięta,  stąd w sieci "na zakupach" robi się tłoczno.  Promocyjny towar rozchodzi się, jak świeże bułeczki.  Ja jednak za galeriami handlowymi nie tęsknię jakoś dotkliwie, natomiast  bardzo mi brakuje  targów staroci, wszelkich rupieciarni, antykwariatów, garażowych i poprzetargowych wyprzedaży i oczywiście świątecznych kiermaszy. To tam można upolować prawdziwe perełki, nacieszyć oczy, posłuchać historii antycznych przedmiotów, jednym słowem zaangażować wiele swoich zmysłów.  Sprzedaż w sieci pozbawia nas tej otoczki.  I o ile przy kupnie swetra, kosmetyków czy małego agd wcale mi to nie przeszkadza, to przy starociach wolę namacalność.  Jak na razie wyboru nie mam, więc w wolnym czasie penetruję internet i to całkiem skutecznie.  Szukając ostatnio niedrogiego i solidnego materiału na siedziska  trafiłam na sklep Agencji Mienia Wojskowego, a tam na porządne lniane worki w śmiesznej cenie. Ponieważ na zdjęciu nie wyglądały najlepiej, to za pierwszym razem zamówiłam tylko trzy sztuki na próbę. Potem zamówiłam jeszcze kilka sztuk i znowu kilka 😀 Worki to wyrób świebodzickiej Sileny jeszcze z czasów jej świetności. Niestety Silena, jak wiele polskich firm z początkiem lat  dziewięćdziesiątych popadła w tarapaty.  Dziś z ogromnych niegdyś zakładów zostały tylko ruiny.  Zniszczenia muszą być ogromne, skoro teren zakładów posłużył, jako plan do nakręcenia filmu "Miasto 44"


Worki uszyte są z porządnego, surowego lnu. Jedynym ich minusem jest niezbyt przyjemny,  ostry zapach włókien rośliny zmieszany z jakimś środkiem do dezynfekcji.  Zapach po praniu oczywiście ustępuje, więc nie jest to jakaś duża wada. 


Na razie z worków uszyłam serwetki (na zdjęciu poniżej) W planach mam jeszcze bieżnik, podkładki pod talerze, pokrowce na siedziska... no i może świąteczne skarpety... takie z lnu prezentowałyby się pięknie 🤗 



Powoli zaczynam myśleć o świętach. Nawet poczyniłam już małe zakupy na tę okoliczność. Zieloną poszewkę i ceramiczne choineczki kupiłam w Pepco.  Wstążeczka i osłonka na doniczkę pochodzą z Kredensu Babci Heli. A jak u Was kochani, działacie już coś w temacie świąt?


Pozdrawiam cieplutko
         Ania

21.11.2020

Zakończenie sezonu ogrodniczego

Witajcie 
Zwykle to z końcem października kończył się u mnie sezon ogrodowy.  Obserwuję, jak z  roku na rok ten termin się przesuwa. Okres wegetacyjny roślin wydłuża się, a spoczynku skraca (cóż - mojego spoczynku także!!!)  W  ogrodzie, jak na drugą połowę listopada wciąż dużo się dzieje. Trawnik zachwyca soczystą zielenią. kwitną jeszcze kosmosy, tytoń,  aksamitki i szczawiki.  Pozostawiam te kwiaty, by ściął je mróz, zasilą glebę, jako organiczny odpad.  Wszystkie wymagane przed zimą zabiegi wykonałam i z ulgą mogę już odtrąbić finisz sezonu. Jaki był ten rok? U mnie niestety pełen szkodników, a na domiar złego liczebność sprzymierzeńców w walce z nimi bardzo się skurczyła. Ropuchy, które chętnie zamieszkiwały mój ogród w ogóle nie pojawiły się w nim tego lata, nietoperze sporadycznie i w bardzo uszczuplonym gronie.  Dobrze, że  nie zawiodły ptaki oraz jeże, które niczym roomby  czyściły działkę centymetr po centymetrze.  

Nastrojowa jesień w ogrodzie


Listopadowy ogród

Ozdobne rabaty radziły sobie nieźle, wiele roślin kwitło długo i obficie. Rekordzistką niewątpliwie była moja ulubiona róża Innocencia,  w sezonie ponawiała kwitnienie trzy razy, a teraz znowu, już po raz czwarty wypuściła pąki. 

Ogród w listopadzie

W warzywniku było gorzej, tam głównie mrówki i ślimaki spowodowały największe straty. Jednak najbardziej inwazyjne i niebezpieczne dla roślin są szkodniki, które nie mają naturalnych wrogów. Ja miałam w tym roku trzy takie zarazy - ćmę bukszpanową, pluskwiaka Halyomorpha halys i pomrowa wielkiego.   Walka z nimi  nie była łatwa,  sama na placu boju i w dodatku bez ciężkiej artylerii, tylko ze swoją ekologią 🤠  Ćmę udało mi się pokonać przy pomocy biologicznego preparatu Lepinox,  przy pozostałych stosowałam czasochłonną i mało skuteczną metodę mechaniczną.  Cóż... teraz będzie czas, by zaplanować jakąś efektywną taktykę do walki z wrogiem, by móc ją już wczesną wiosną wdrożyć.   Mam też nadzieję, że zima będzie mroźna i choć trochę przetrzebi robactwo. 


Pozdrawiam cieplutko
         Ania