Witam kochani♥︎♥︎♥︎
W tym roku nie zdążyłam wyciąć dyni na Halloween, ale za to poszalałam kulinarnie i przygotowałam parę przekąsek, które z powodzeniem podkreślą klimat tego święta:)
W moim halloweenowymi zestawie najwięcej oczywiście jest łakoci. Prym wiodą paluchy wiedźmy. Te przerażające dla oka, a wspaniałe dla podniebienia ciasteczka to u nas halloweenowy mus. Maślana, rozpływająca się w ustach rozkosz z chrupkim podpieczonym migdałem znika ze stołu błyskawicznie do najmniejszej okruszynki... Najlepszy przepis na paluchy znajdziecie na blogu Doroty tutaj Makabryczne w paluchach jest też to, że często odpadają im paznokcie:))) Pazury można przykleić odrobiną miodu, rozpuszczonej czekolady, a najlepiej czerwonej konfitury - efekt upiornych paluchów murowany!
Wszystkowidzące muffiny to razowe, podwójnie czekoladowe babeczki z doklejonymi lukrowymi oczkami. Ten niewielki zabieg z oczami potrafi zmienić zwykłą muffinkę w dość oryginalnego stworka. Lukrowe oczy kupiłam w lidlu, a przepis na muffiny zaczerpnęłam z bloga Doroty (a jakżeby inaczej... to kopalnia świetnych i sprawdzonych receptur) Przepis znajdziecie tutaj, ja w swojej wersji zmniejszyłam o połowę ilość sody i proszku do pieczenia:)
Czekoczachy to bardzo realistyczny odlew zrobiony z gorzkiej czekolady przyprawionej szczyptą chilli. Silikonową formę w kształcie czaszek kupiłam już jakiś czas temu na Aliexpress. Jest idealna na takie okazje, można w niej zrobić praliny dodając do środka nietypowego nadzienia. A same czekoladowe czaszki mogą posłużyć jako ozdoba tortu, sernika czy lodowego deseru. Świetny wzór, choć wielu ludzi odżegnuje się od niego, uważając wręcz za tabu, coś gorszącego i obrazoburczego. Nie wiem dlaczego... wszak czaszka to zdjęcie rentgenowskie każdego z nas:)
Mnie ten wzór nie przeraża, mam nawet parę gadżetów, które go promują. Moim ulubionym jest mięciutki pled w piękne calaveras, czyli słynne meksykańskie czaszki. Oryginalna i bardzo w klimacie halloween jest też puszka na ciastka oraz kubek w szkielety zastygłe w jogicznych asanach. Dla mnie - praktykującej joginki - to bardzo miły dla oka wzór:)
Bardziej treściwą przekąską, jaką możemy zaserwować na Halloween jest pizza zombie. Wygląda rewelacyjnie i smakuje wybornie, a przepisem chętnie się z Wami podzielę.
Składniki na ciasto
- ponad 2,5 szklanki (450 g) mąki pszennej typu 00 (Basia, Molino, Caputo...)
- 1 szklanka (250 ml) ciepłej wody
- łyżka dobrej oliwy z oliwek
- 7 g drożdży instant lub 15 g świeżych
- łyżeczka soli
- łyżeczka cukru
- 500 g drobnych pieczarek
- pół szklanki sosu pomidorowego
- tarty ser mozzarella
- zioła prowansalskie
Mąkę przesiewamy do miski, dodajemy sól. W osobnym kubeczku przygotowujemy zaczyn - do drożdży dolewamy odrobinę ciepłej wody ze szklanki i dodajemy łyżeczkę cukru oraz mąki uszczkniętych ze składników przepisu, mieszamy do połączenia i odstawiamy na ok. 10 minut w ciepłe miejsce. Aktywne drożdże wlewamy do mąki, dodajemy oliwę, wodę i wyrabiamy ciasto, najlepiej hakami przez minimum 10 minut. Gładkie, wyrobione ciasto przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na ok. 1,5 godziny, by przynajmniej podwoiło swoją objętość. W międzyczasie obieramy pieczarki, myjemy, odsączamy, kroimy je na pół i obrabiamy, czyli nadajemy im strasznego, halloweenowego wyglądu... Przy pomocy słomki wydrążamy oczodoły a nóżkę pieczarki wielokrotnie nacinamy wzdłuż, można też wyciąć coś na kształt nosa, generalnie im bardziej poszarpana pieczarka tym lepszy efekt końcowy:)
Gdy ciasto wyrośnie przekładamy je na posypaną odrobiną mąki stolnicę i ręcznie wyrabiamy jeszcze przez chwilę. Następnie formujemy kształt pizzy rozciągając lub wałkując ciasto. Z tego przepisu wychodzą dwie mniejsze lub jedna, duża na całą blachę pizza. Gdy uzyskamy już pożądany kształt i grubość ciasta, przenosimy je na wyłożoną papierem do pieczenia blachę, przykrywamy ściereczką i odstawiamy do ponownego wyrośnięcia na ok. 15 minut. Piekarnik ustawiamy na minimum 250 stopni. Gdy ciasto będzie już gotowe smarujemy go sosem pomidorowym (pozostawiając z brzegu pusty kołnierz) posypujemy ulubionymi przyprawami, rozkładamy połówki pieczarek, a puste miejsca pomiędzy nimi zapełniamy serem. Pieczemy w temperaturze 250° do widocznego zarumienienia - przez 10 do 20 minut, w zależności od wielkości pizzy.
Pizza po upieczeniu wygląda rewelacyjnie, pieczarki w roli zombie sprawdziły się świetnie, choć sam wypiek bardziej mnie rozbawił niż przeraził. Myślę, że dla lepszego efektu końcowego można dodać więcej pieczarek. Nie jem mięsa więc dla mnie taka wersja pizzy jest idealna:)
A jak u Was wygląda ten dzień, celebrujecie Halloween czy w ogóle nie macie tego święta w swoim kalendarzu?
Pozdrawiam cieplutko
Ania