Witajcie
Ostatnio moje myśli zaczynają coraz intensywniej krążyć wokół roślin. Niestety na zewnątrz nie mogę ich jeszcze materializować, ogród przykryty grubą, śnieżną pierzyną śpi snem głębokim, co innego w domu. Tutaj wegetacja już ruszyła, roślinki po zimowym okresie spoczynku wypuszczają młode pędy i przyrosty. Pierwsza wystartowała u mnie szeflera, inne też powoli idą w jej ślady. Luty to najlepszy czas, by zadbać o domowy zieleniec. Teraz przesadzamy te kwiaty, które "wyrosły" ze swoich doniczek, innym uzupełniamy lub wymieniamy wierzchnią warstwę gleby na świeżą, a przede wszystkim zaczynamy zasilać nawozem. Do nawożenia używam tylko organicznych środków, już dawno zrezygnowałam z chemicznego "pędzenia" roślin. Użyźnianie gleby, z której czerpie potem roślina wydaje mi się właściwszym i zdrowszym sposobem wspomagania jej wzrostu.
Ze wszystkich moich roślinek w najgorszej kondycji po zimie były storczyki. Przeszły zatem gruntowny zabieg pielęgnacyjny, czyli przycięcie wyschniętych korzeni, pożółkłych i uszkodzonych spodnich liści oraz wymianę podłoża. Cały czas szukam dla nich ostatecznego miejsca w domu. Bardziej pasują mi do współczesnego wnętrza lub pałacowego wystroju niż do domku na wsi... Ale może to kwestia trafionych osłonek i odpowiedniego zaaranżowania. Kochani, a czy Wasze domowe roślinki, czują już nadchodzącą wiosnę?
Pozdrawiam cieplutko
Ania