19.01.2025

Kulturalny przegląd cz.IV

Witajcie w 2025!!!
Nowy Rok to dla mnie w zasadzie tylko zmiana daty w  kalendarzu. Przesuwam się pokornie wraz z nią... bez gromkich toastów i hucznych fajerwerków. A w tym roku nawet bez kreacji sylwestrowej i bąbelków w kieliszku:) Nie robię podsumowań, a tym bardziej noworocznych postanowień, żadne tam "Nowy Rok - nowa ja" raczej "Nowy Rok - stara ja" bo przecież każdemu z nas przybyła świeczka na urodzinowym torcie... Zatem zaczynam bez podsumowań i postanowień, ale za to z serdecznymi życzeniami, bo tych nigdy za wiele!

Niech te dwanaście miesięcy (a właściwie to już jedenaście z haczykiem😱) będą dla Was czasem dobrym, kreatywnym i obfitującym w wiele pozytywnych zdarzeń. Dla podkręcenia noworocznego nastroju do życzeń dołączam szykowną, krakowską choinkę - oby ten rok przyniósł Wam przynajmniej tyle pięknych chwil, co światełek na drzewku, a jest ich 26 tysięcy!!!

 Mój pierwszy post w nowym roku osadzony będzie jeszcze w końcówce starego. Zapraszam na przegląd kulturalny ostatniego kwartału 2024 roku. Nie będzie to długi wpis, bo i okres ten nie należał do kulturowo intensywnych. Październik i listopad to u mnie czas ciężkiej i czasochłonnej  pracy w ogrodzie - to czas winobrania oraz  przygotowywania roślin do zimy.  Na wielkie wyjścia,  zwyczajnie brakowało mi siły i ochoty, a jesienne wieczory wypełniałam dobrą lekturą.

"Kapuściński non fiction" Artur Domosławski -  to świetnie napisana biografia Ryszarda Kapuścińskiego -  znakomitego reportera, publicysty, pisarza, poety, fotografa oraz  korespondenta prasowego.  Domosławski  w sposób bardzo obiektywny nakreśla postać i dokonania Kapuścińskiego, nie usprawiedliwia, ani  nie potępia bohatera za sympatyzowanie z ideą komunizmu, czy współpracę z władzą ludową, ocenę pozostawia czytelnikowi. To bardzo rzetelna i wnikliwa biografia, zawierająca oprócz ciekawych informacji z życia prywatnego i zawodowego bohatera także analizę, jego twórczości w kontekście ówczesnej sytuacji politycznej. Szacunek dla autora za ogrom pracy, jaką musiał włożyć, by napisać tak obszerną, a zarazem szczegółową i wciągającą biografię. Ta książka, kiedyś kontrowersyjna, do tego stopnia, że odbiła się od sali sądowej z powództwa wdowy po zmarłym Kapuścińskim warta jest przeczytania, polecam!
"Szwedzi. Ciepło na Północy" Katarzyna Molęda - to bardzo ciepła opowieść o Szwecji i jej mieszkańcach. Książka świetnie napisana - gładkim, przystępnym językiem, przyjemnie i płynnie się ją czyta. Zawiera w sobie dużo ciekawostek, ale też informacji o funkcjonowaniu Szwecji, jako państwa. Po jej przeczytaniu  nabrałam ogromnej ochoty, by odwiedzić ten kraj, choć zdaję sobie sprawę, że pewne rzeczy przedstawione w książce mogą być już bardzo nieaktualne:) 


"Szkody. Opowieść o świecie minionym" to książka, którą napisała moja cudowna, utalentowana koleżanka Hania Hoffman.  To piękna, wzruszająca opowieść o świecie, który przeminął, ale w sercu wciąż gra sentymentalną melodię.  Autorka dociera do swoich korzeni, osobiste wspomnienia dzieli na etapy - dzieciństwo, okres nastoletni i dorosłość, ale każdy etap wiąże się nierozerwalnie z domem rodzinnym. Przywoływane wspomnienia są tak żywe i barwne,  misternie ubrane w kolory, smaki, miejsca, zapachy, emocje, że czytając ma się wrażenie wręcz realnego uczestniczenia w życiu autorki. Książkę tę zabrałam ze sobą  na swój listopadowy wyjazd do domu rodzinnego.  Jej lektura sprawiła, że odbyłam z mamą wiele długich, emocjonalnych rozmów na temat jej dzieciństwa, początków małżeństwa, krewnych bliższych i dalszych, osób, których losy zazębiały się kiedyś z losami naszej rodziny... Te wspominki były i radosne i smutne, ale dla mnie wartościowe i ważne, chyba każdy z nas nosi w sobie chęć poznania własnych przodków.  Cóż... człowiek jest jak drzewo, swoją siłę czerpie z korzeni, to korzenie często pomagają przetrwać niejedną życiową zawieruchę. "Szkody..." polecam z całego serca, Hani - serdecznie dziękuję za napisanie tej wspaniałej książki i nie mogę się już doczekać spotkania autorskiego (dla zainteresowanych - odbędzie się 6 marca, Klub Dziennikarzy "Pod Gruszką" ul. Szczepańska 1, Kraków, godz. 18.00)  

"Wyśpiewam Wam wszystko" Urszula Dudziak - idealna pozycja na zimowe wieczory, to lektura tak ciepła, że równie dobrze może służyć za termofor:))) Książka zawiera wspomnienia artystki, jest opowieścią o jej dzieciństwie, podróżach, życiu i twórczości w Polsce, a później w Nowym Jorku. Napisana lekkim piórem, z dystansem do siebie, humorem i czułością... polecam bardzo!

"Coco Chanel. Życie intymne" Lisa Chaney - autorka dość drobiazgowo opisuje losy Gabrielle Chanel, a w tle świetnie ukazuje życie paryskiej bohemy. Książka wciągnęła mnie niesamowicie oraz zmieniła odrobinę moje postrzeganie wielkiej Coco... Warto przeczytać, gorąco polecam.
"Moje życie to historia - a często i tragedia  - samotnej kobiety, jej niedoli, jej znaczenia, nierównej i fascynującej bitwy, jaką toczyła z samą sobą, z mężczyznami, z namiętnością (...) i z czyhającymi na każdym kroku niebezpieczeństwami. Dzisiaj sama w blasku słońca i śniegu (...) Będę trwać, bez męża, bez dzieci, bez wnuków, bez tych wszystkich rozkosznych iluzji (...) Moje życie to po prostu przedłużone dzieciństwo. Tak właśnie rozpoznaje się przeznaczenie, w którym rolę gra poezja (...) Nie jestem bohaterką. Ale wybrałam osobę, którą chciałam być..."

W grudniu przydarzył mi się wspaniały, świąteczny koncert. W bajecznej scenografii wśród kameralnej widowni miałam okazję usłyszeć cudowne utwory w wykonaniu chóru, świetnej orkiestry oraz gwiazdy wieczoru - niesamowitego Kurta Ellinga wraz z jazzbandem. To był naprawdę magiczny wieczór, który idealnie wprowadził mnie w bożonarodzeniowy nastrój. Gdyby to ode mnie zależało,  każdemu przed świętami zamiast mycia okien i trzepania dywanów nakazałabym uczestnictwo w takim koncercie:))) To była prawdziwa muzyczna uczta dla uszu. Prowadzenie imprezy też odbyło się w arcyciekawej formie, gdyż konferansjer zapowiadając utwór dorzucał garść informacji i ciekawostek na jego temat.





Najciekawszą genezę miała wg mnie dobrze znana wszystkim, choćby z filmu "Kevin sam w domu" kolęda "Carol of the Bells" To piosenka o starych, przedchrześcijańskich korzeniach,  pochodząca z Ukrainy. Jej oryginalna nazwa to "Szczedryk"przyśpiewka z gatunku szczedriwok, nuconych w ramach noworocznych życzeń. W pradawnej Ukrainie śpiewano ją w marcu, bo wtedy właśnie obchodzono Nowy Rok, stąd w pierwotnym tekście w przeciwieństwie do anglojęzycznego mowa o jaskółkach, a nie o dzwonkach. Ta prosta melodia długo funkcjonowała, jako część ukraińskiego folkloru, dopiero w 1910 roku utalentowany, pochodzący z Podola kompozytor Mykoła Leontowycz przerobił ją na chóralne arcydzieło. Ta piękna pieśń zdobywała coraz większą popularność, aż w 1936 roku doczekała się swojej anglojęzycznej wersji. Oczywiście cała historia powstania tej kolędy jest znacznie dłuższa, ciekawsza, a nawet o zabarwieniu politycznym. Przedstawiłam ją pokrótce, ale zachęcam do jej bliższego poznania. To bardzo znana kolęda i ma wiele aranżacji, wykonują ją najsłynniejsi światowi muzycy, pojawia się w filmach i reklamach (posłuchaj tutaj i tutaj)
Heh... to miał być krótki post, ale chyba troszkę mnie poniosło:) Kończę zatem mając nadzieję, że Was nie zanudziłam. Pięknej niedzieli kochani!!!

Pozdrawiam ciepło
           Ania

1 komentarz:

  1. Uwielbiam uczestniczyć w koncertach na zywo. Ten klimat jest nie do podrobienia:) Biografię Kapuścińskiego chętnie przeczytam. To jeden z ulubionych autorów mojego M. ma kilka jego pozycji książkowych na swojej półce. Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń