28.03.2024

Smutny post

 Witajcie♥︎♥︎♥︎
Dojmujący smutek dopada mnie za każdym razem, kiedy jadąc na "swoją" wieś mijam miejscowy las, a właściwie to co z niego zostało... a zostało niewiele. Lata temu, kiedy kupowałam działkę w tej okolicy, to właśnie ten stary, urokliwy las był argumentem, który przeważył decyzję kupna na tak.  Spacery wzdłuż pięknego, dorodnego drzewostanu to była czysta przyjemność, wręcz duchowe przeżycie.  Na pewno znacie to japońskie powiedzenie... "masz problem? wykąp się w lesie..." wtedy miało ono sens, teraz jest dokładnie na odwrót -  widok po tej zielonej rzezi bardzo boli... dlatego i spacery ograniczam do minimum. 

Wycinki drzew w tym lesie były prowadzone już wcześniej, jednak w sposób zrównoważony, wręcz kosmetyczny... nigdy na taką skalę, jak teraz za prawicowych rządów. Wyrżnięto praktycznie cały las, zostawiając miejscami na brzegach cienkie "ścianki" drzew. Doszczętnie zniszczono piękny ekosystem, a co za tym idzie - dom licznej zwierzyny...  Widok jest przygnębiający - koleiny, kikuty okaleczonych drzew, sterty ściętych gałązek i konarów zalegające w rowach melioracyjnych i woda, ogrom wody, którą niegdyś pił las, a która teraz zalega,  zalewając okoliczne pola...  Żal mi tego lasu okrutnie, dzięki niemu ta miejscowość była kiedyś przytulnym, malowniczym siołem, a teraz staje się powoli przeciętną, świętokrzyską prowincją...

 


Agresywna wycinka drzew to nie jedyny problem tego miejsca, drugim, równie przykrym są śmieci, wszechobecne śmieci. Nikt tutaj z tym nic nie robi, a jest ich naprawdę multum. Oczywiście najwięcej jest plastiku, który w lesie stanowi ogromne zagrożenie. Ściółka tworząc co roku warstwy wchłania go w poszycie, a stamtąd w postaci mikroplaktiku przedostaje się do wód gruntowych.  Ale czym jest plastik w porównaniu z lampą jarzeniową, bo uwierzcie, że i takie toksyczne (zawartość rtęci) odpady wyrzuca się tu do lasu. Marzec w Krakowie to miesiąc wiosennych porządków. Codziennie widzę, jak ekipy do tego powołane robią wszystko, by miasto po zimie wypiękniało. Tutaj, mam wrażenie, że całą robotę robi trawa, pod koniec kwietnia będzie już na tyle wysoka, że przykryje cały ten ludzki syf.
Smutny post na Wielki Tydzień... może skłoni kogoś do refleksji... Wszak to czas zadumy, rozważań nad grzechem i jego odkupieniem... Choć mam wrażenie, że tzw. grzech ekologiczny jest traktowany bardzo po macoszemu i  wielu wiernych w ogóle nie ma pojęcia o jego istnieniu.  Niestety w kościele od lat mocno wybrzmiewa, przez wielu opatrznie rozumiana - narracja - "czyńcie sobie ziemie poddaną"...  A przecież nie jesteśmy panami natury, jesteśmy jej częścią, szkodząc jej szkodzimy tak naprawdę sobie.


Kiedy ostatniej niedzieli, czyli palmowej niedzieli obudziłam się - przyszła mi do głowy taka myśl - gdybym dzisiaj spodziewała się super gościa, kogoś naprawdę dla mnie ważnego to chyba byłoby mi zwyczajnie wstyd, że jadąc tu do mnie musi pokonać drogę nie dość, że wzdłuż okaleczonego lasu to jeszcze tonącą w śmieciach i odpadach... Po śniadaniu zamiast palmy wzięliśmy z mężem worki na śmieci i poszliśmy "uświęcić" resztki lasu, czyli posprzątać. Ale odpadów jest tak dużo, że dwa worki wystarczyły zaledwie na oczyszczenie niewielkiego odcinka drogi, także przed nami jest jeszcze trochę pracy, by dokończyć dzieła.
Niestety nawet największa, lipnicka palma nie przykryje faktu, jak bardzo zgnoiliśmy nasz dom, czyli naszą planetę. Eh, gdyby tylko człowiek chciał patrzeć głębiej, dalej niźli tylko w swoje, wypucowane na święta okna...


Pozdrawiam cieplutko
         Ania

22.03.2024

Wielkanocny dom

Witajcie♥︎♥︎♥︎
Do świąt zostało osiem dni... to już niewiele. Jeśli zamierzacie przygotować swój dom na tę okoliczność - nie ma co zwlekać... czas się przeciągnąć i niczym zajączek poniżej obie łapki zaangażować:)  Znacie tę fikuśną kolekcję jogujących zajączków z pepco? Choć obiecałam sobie wstrzemięźliwość w przedświątecznych zakupach, to, jako praktykująca od siedemnastu lat joginka nie mogłam się oprzeć ich urokowi:) Figurki są zrobione z dość surowego, nieszkliwionego dolomitu, przez co prezentują się bardzo naturalnie... do mojego wiejskiego wnętrza pasują idealnie:)

W tym roku strojenie domu ograniczyłam tylko do salonu i kuchni... Dekoracji nie jest dużo - to są krótkie święta... więc nie chcę zbytnio poświęcać czasu na ich późniejszy demontaż... Teraz każda wolna chwila przynależy się mojemu ogrodowi... zaniedbany,  wręcz woła o uwagę i opiekę, czeka mnie w nim jeszcze sporo wiosennych wyzwań:) 

W moich świątecznych dekoracjach przewija się wiele dodatków, które tu na blogu już nieraz się pojawiały. Ale są także nowości, jak - wspomniane wcześniej jogiczne zające, druciane jajka z ptaszkiem w środku, które przemalowałam z koloru złotego na biały (pepco) i przeurocze zawieszki wielkanocnych zajęcy (loberon) Wszystko to jeszcze wzbogacę naturalnymi dodatkami w postaci zielonego owsu, wiosennych bukietów,  kwitnących gałązek, czy mchu...


Kochani, od wczoraj mamy już "legalną" wiosnę... czas nieustająco płynie swoim, wartkim nurtem, sezon za sezonem.  Cóż... ja mam wrażenie, że płynie coraz szybciej.  Na konsoli, która na czas moich porządków stała się blatem roboczym widać to, jak na dłoni:))) Nastała wiosna, a małe Baby Boo, które służyły, jako jesienna dekoracja nic sobie z tego nie robią, dalej wyglądają świetnie, no może trochę pożółkły, teraz posłużą, jako zaczyn na siew. Gwiazda Betlejemska z bożonarodzeniowej kompozycji też nie straciła wiele na swoim wyglądzie... wiosenne hiacynty prawie przekwitły, a ona wciąż zachwyca  czerwienią. Eh... nim się obejrzymy przyjdzie lato itd... korzystajmy więc z każdego dnia, jak najpełniej... tak na maxa!!!


Pozdrawiam cieplutko
         Ania