Witajcie
Temat ogrodu jest ostatnio przeze mnie dość mocno zaniedbany i to nie tylko w wirtualnej przestrzeni. Wakacyjne miesiące przyniosły wiele pogodowych przeciwności, mało było dogodnych dni, sprzyjających pracom ogrodniczym. To był trudny sezon i gdybym miała go krótko podsumować... wyglądał on u mnie mniej więcej tak: lipiec - fale wykańczających upałów, mrówki i mszyce, sierpień - nawalne deszcze, ślimaki i plaga komarów. Wobec takiego stanu rzeczy ograniczałam się tylko do czynności niezbędnych. Ale nawet bez mojego większego zaangażowania roślinki sobie nieźle radzą. Najlepszym dowodem na to są bukietowe posty, które publikuję na blogu pod koniec każdego miesiąca.
Obecnie w moim ogrodzie dominują żółcie, ale biorąc pod uwagę cały okres wegetacyjny najwięcej w nim bieli. Uwielbiam rośliny o białych kwiatach. Na tle zieleni wyglądają niezwykle elegancko i szykownie. Kiedy zakładałam swój ogród - oczami wyobraźni widziałam go przede wszystkim w bieli z odrobiną różu, fioletu i może niebieskości. Ale ten plan z góry skazany był na niepowodzenie. Za bardzo kocham rośliny... a kiedy zobaczyłam żółte rudbekie i pomarańczowe liliowce to zupełnie przepadłam. I dlatego na moich rabatach panuje barwny misz masz. Choć cały czas mam nadzieję, że kiedyś uda mi się stworzyć ogród kolorystycznie uporządkowany.
Na zdjęciach niewielki tylko wycinek mojej ogrodowej bieli.
Pozdrawiam cieplutko
Ania