Witajcie
Maja ubywa błyskawicznie. To nie do wiary, że pierwsza jego dekada praktycznie już za nami. Mnie ostatnio pochłonął ogród, a jak człowiek zatraci się w pracy, to i czas zawrotnie przyspiesza. Nadrabiam wszystkie ogrodowe zaległości, stąd mniej mnie w blogosferze. Zimny kwiecień uniemożliwił działania na zewnątrz i zatrzymał w domu. Chłodne, deszczowe dni spędziłam zatem z igłą i nitką. W ramach wiosennych porządków uszyłam woreczki na foremki i wykrawacze do ciastek. Tych ostatnich posiadam naprawdę dużo. Do tej pory trzymałam je wszystkie w pudełku, co nie było zbyt poręczne, zwłaszcza kiedy musiałam znaleźć tę jedną, konkretną. Teraz dzięki woreczkom mam je posegregowane tematycznie.
Do uszycia woreczków wykorzystałam resztki lnu. Do stworzenia wzorów posłużyły metalowe wykrawacze. Na początku haftowanie łańcuszkiem szło mi trochę opornie. Musiałam sobie przypomnieć schemat, wpaść w rytm... Cóż, ostatni mój haft to chyba imię syna na ręczniczkach, których używał w przedszkolu. Kupa czasu, ponad 20 lat temu... Ale, jak już opanowałam igłę, a przegub ręki złapał ruch to ciężko było mi się oderwać od robótki. Zapomniałam już, jakie to przyjemne, wyciszające i wciągające zajęcie. Na pewno będę od czasu do czasu do niego wracać. Chyba nawet kupię tamborek, by ułatwić, a tym samym jeszcze bardziej uprzyjemnić te chwile.