Witajcie❤️
Czerwiec w ogrodzie to dość intensywny czas. Wegetacja roślin przyspiesza i wymaga wsparcia w postaci wielu różnych, najlepiej systematycznych zabiegów. Większość czynności wykonuję z przyjemnością, ale są też takie, których "serdecznie" nie cierpię... może dlatego, że na ogół kończą się fiaskiem... Na przykład walka ze szkodnikami w ekologicznym systemie jest mordęgą z nikłym efektem. Domowe sposoby są mało skuteczne i mają za zadanie raczej odstraszać, niż eliminować.
Zmorą moich grządek są ślimaki, bez pardonu zżerają młode listki warzyw. Wysiewam zawsze dużo sałaty, bo ją lubię... niestety ślimaki też w niej gustują. Z całej zieleniny omijają tylko ogórecznika lekarskiego, chyba dlatego, że jest zbyt mięsisty. Ogórecznika (zdj. poniżej) wysiałam po raz pierwszy i na pewno nie ostatni, polecam go do uprawy. Ma świetny, ogórkowy smak, młode listki nadają się do sałatek, na pesto i ogólnie, jako przyprawa w kuchni.
Największe spustoszenie robią u mnie pomrowy, są bardzo żarłoczne i mało wybredne. Potrafią wpełznąć po murze na parapety i dobrać się do skrzynek z surfiniami. Mam nadzieję, że niebieskie granulki /Target Natural/ znacznie zredukują ślimaczą populację na działce.
Drugą bolączką w moim ogrodzie są mrówki, a w zasadzie tandem mrówki z mszycą. Mrówka najczęściej uchodzi za owad pożyteczny... podobno spulchnia ziemię. Jednak ja do spulchniania wolę użyć motyczki:))) Mrówki znam tylko od tej złej strony... wynoszą nasiona z ogródka, robią gniazda w korzeniach kwiatów, ale największą ich przewiną jest hodowanie mszyc na spadź, którą uwielbiają. A najgorsze jest to, że w tej swojej działalności są niestrudzone, systematyczne i bardzo gorliwe... Nie sposób pozbyć się ich z ogrodu. Upodobały sobie moje hibiskusy i jak tylko pojawią się na nich listki zaczynają swoją intensywną hodowlę Tam gdzie się dało przykleiłam taśmę lepową na pnie... Ale po latach nierównej walki z mszycą uważam, że najbardziej skuteczną, ekologiczną metodą są biedronki. Wszystkie, które znajduję w ogrodzie przesiedlam na hibiskusy... to dla nich prawie hotel pięciogwiazdkowy... uwielbiają pożerać mszyce. Zostają tam i zakładają rodziny, a ich młode są bardzo żarłoczne. Ich pomoc jest nieoceniona. Uwielbiam te malutkie pogromczynie mszyc🐞🐞🐞
A jak Wasze czerwcowanie, kochani???
Pozdrawiam cieplutko
Ania
Aniu, super, że znalazłaś sprzymierzeńców w biedronkach, to bardzo pożyteczne owady :-)) Bliskie mi są bolączki, które opisujesz, czyli w temacie ślimaków nagich toczę podobną walkę. Niebieskimi granulkami obsypałam warzywnik dookoła, ponieważ całe hordy ślimaków ciągną do moich upraw z sadu sąsiadki. Potrafią przegryźć pęd dynii przy korzeniu i tracę wtedy całą roślinę, nie wystarczą im liście... Mszycę zwalczam opryskiem, dlatego nie mam problemu z mrówkami, lecz największym wyzwaniem w moim ogrodzie są choroby grzybowe z mączniakiem prawdziwym na czele. Końcem czerwca opublikuję mój cykliczny post, więc podzielę się tym, co w ogrodzie "piszczy."
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i życzę, by szkodniki trzymały się z dala od Twojego ogrodu!
Anita
Biedroneczki są wspaniałe i bardzo doceniam ich obecność w moim ogrodzie, tym bardziej, że człowiek poważnie zaburzył równowagę w naturze... przez co coraz więcej szkodników wokół, a sprzymierzeńców, jak na lekarstwo... Ja na szczęście nie mam chorób grzybowych (odpukać) w swoim ogrodzie, mimo, że sąsiaduje z lasem... Ale to chyba dzięki prewencji, mąż wiosną i latem przeprowadza oprysk winnicy i przy okazji całej działki. Używa dobrego grzyba Pythium oligandrum, który zjada te złe, patogeniczne... Preparat nazywa się Polyversum wp, polecam, jest w pełni ekologiczny i skuteczny. Pozdrawiam cieplutko, życzę pięknego weekendu i czekam na Twojego cyklicznego, ogrodniczego posta:)
UsuńNa ślimaki to podobno dobre są skorupki jajek. Przynajmniej my na wsi je stosujemy. Nie wiem jednak, jakie mamy inne szkodniki poza kretami, bo stosunkowo rzadko tam bywam. Za rzadko. A biedronki to bardzo sympatyczne stworzenia, nie tylko w ogródku. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńSkorupki jajek, fusy od kawy... wszystko to znam i stosowałam, ale moje ślimaki są chyba jakieś gruboskórne, bo te metody wcale ich nie powstrzymują... W tym roku kretów nie mam, ale były lata, kiedy rujnowały mój trawnik w zastraszającym tempie:))) Cóż... takie są "uroki" posiadania działki:) Pozdrawiam cieplutko i życzę pięknego weekendu:)
UsuńJak dobrze Cię Aniu widzieć na blogu :) U mnie w tym roku niewiele roślin przeżyło, chociaż przyznaję szczerze, że po prostu nie miałam serca do pielęgnacji warzywnika codziennie. Trzymam kciuki za biedronki :)
OdpowiedzUsuńUściski
Kasiu, sama się cieszę, że znalazłam chwilę na bloga... Mam duże zaległości, a u mnie jest tak, że im dłużej nie bloguję, tym ciężej mi później wrócić do pisania... Ogród wymaga czasu i ciągłej troski, u mnie też trochę roślinek zmarniało przez moje zaniedbania... Dobrze, że wegetacja to cykl, który można znowu powtórzyć na wiosnę. Przytulam, pozdrawiam i życzę pięknego weekendu:)
UsuńAniu i ja mam podobne bolączki. Ślimaki zjadły wszystkie wysiane przeze mnie w doniczki cukinie, gdy tylko wysadziłam je do gruntu. Dosłownie z łodygami, do gołej ziemi :/ Musiałam kupować nowe sadzonki na ryneczku, mam nadzieję, że te przetrwają, na razie jest ok. Mąż każdej nocy wychodzi na łowy i jak jakiegoś ślimora spotka(a spotyka mnóstwo), to od razu utylizuje.
OdpowiedzUsuńZ mrówkami też utrapienie, na trawniku co chwilę trafiam na gniazdo mrówek, ale najgorsze że już drugi rok, jak upodobały sobie moją skrzynię na warzywa, dosłownie wywalają je na powierzchnię, ryjąc pod nimi dziesiątki tuneli. Sypany cynamon nic nie daje, spróbuję jeszcze sodą :/
Pozdrawiam serdecznie, Agness
Ślimaki to chyba koszmar każdego ogrodnika... mam nadzieję, że niebieskie granulki, które podobno lubią - przyniosą oczekiwany przeze mnie efekt:))) Mrówek też mam od groma, w zasadzie, gdzie nie wkopię motyczki, to gniazdo... Próbowałam już cynamonu i sody, ale niezbyt je to odstraszyło, u mnie póki co najlepiej sprawdza się oprysk z wrotyczu... zauważyłam, że tam gdzie spryskam teren mrówki się nie osiedlają... oczywiście oprysk trzeba powtarzać. Pozdrawiam cieplutko i życzę pięknego weekendu:)
UsuńKilka lat temu przeżyłam inwazję ślimaków, które zżerały wszystko, próbowałam walczyć z nimi ekologicznie, ale skutek był marny. Od tej pory już się nie patyczkuję, tylko sypię niebieskie granulki. Mój syn ma większość ogródka warzywnego w grządkach podwyższonych, takie porządne skrzynie, które owinął taśmą miedzianą, i to jest bardzo skuteczne - śluz ślimaka wchodzi z miedzią w jakąś reakcję i na tym się kończy ślimacza wycieczka do naszych sadzonek. Mszycami natomiast jakoś bardzo się nie przejmuję, podobnie jak Ty przekonałam się, że trzeba ten temat zlecić biedronkom :).
OdpowiedzUsuńNiebieski granulat, o którym piszę jest bezpieczny dla środowiska i w pełni biodegradowalny... W swoim ogrodzie nie używam agresywnej chemii, zdaje się na naturę, łatwo nie jest, ale nie widzę sensu w truciu własnego kawałka ziemi, nawet kosztem obfitszych plonów. Ślimaki muszlowe zbieram do wiaderka i wynoszę daleko poza obręb działki... Podwyższone grządki to moje ogrodnicze marzenie, cóż, te które miałam upatrzone bardzo podrożały... ale taniej już chyba nie będzie. Małgosiu, życzę Ci pięknej niedzieli, pozdrawiam cieplutko:)
UsuńSalut Ania draga!
OdpowiedzUsuńGradina... la fel ca si la tine se intampla si la mine. Daunatarilor le plac verdeturile dar si florile. Limaxul este in duel cu mine, in acest an!
Salutari,
Mia
Droga Mia, życzę Tobie i sobie powodzenia w tym pojedynku. Limax to groźny przeciwnik... ale damy radę:))) Pozdrawiam cieplutko:)
UsuńMnóstwo pracy jest w ogrodzie!
OdpowiedzUsuńAle z tego co pokazałaś uwielbiasz to:))
Ja mam tylko tuje na tarasie i winobluszcz. Jest taki słoneczny, że wszystko by wypaliło.
Pozdrawiam słonecznie Aniu:))
To prawda, trzeba to kochać, żeby się w to "bawić":))) Miłość do ogrodu dostałam w genach, a jak mówią... gena palcem nie wydłubiesz:))) Winobluszcz jest tak piękny, że w sumie nie potrzebuje towarzystwa. Ściskam serdecznie:)
Usuń