Witam
W lutym moje serce jest już wiosenne, ale rozum trwa jeszcze przy zimie, wiadomo - "idzie luty - podkuj buty "- choć w tym roku to raczej mało prawdopodobne, to jednak nie wykluczone. Myślami jestem już w ogrodzie, snuję plany nowych nasadzeń i przeróbek starych rabat. Cóż, z ich realizacją trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Póki co planuję, odpoczywam i gromadzę siły przed sezonem. Aby umilić sobie etap oczekiwania i wyeliminować zniecierpliwienie oddaję się małym, domowym przyjemnościom, czyli spędzam czas w duchu hygge. Ten skandynawski trend, który hołduje drobnym rzeczom i uciechom jest bardzo bliski memu sercu. Szczególnie tu na wsi, kiedy czas jakby trochę spowalnia, dając przyzwolenie na jego celebrowanie. Ażeby poczuć błogostan zwany hygge tak naprawdę potrzeba niewiele... Ja go odnajduję w przytulności i miękkości tkanin, pięknie kwiatów, blasku świec, ciekawej lekturze, ulubionej muzyce, zapachu świeżo parzonej kawy, cieple kominka, mruczeniu kota i we wszystkich tych maluczkich rzeczach, które wprawiają mnie w dobry nastrój.
Aby zadziałać na wszystkie zmysły warto domowy relaks wzbogacić jakimś wypiekiem. U mnie ostatnio często pojawiają się szwedzkie bułeczki z kardamonem. Przepis pochodzi z bloga "pracownia wypieków" i znajdziecie go tutaj. Już sam zapach wydobywający się z piekarnika podczas pieczenia jest obłędny, bułeczki wychodzą pulchne, pyszne i delikatne. Koniecznie wypróbujcie, a 100% hygge gwarantowane.
Pozdrawiam cieplutko i życzę pięknego weekendu.
Ania