31.08.2024

Kulturalny Przegląd cz II

 Witajcie♥︎♥︎♥︎

Staram się nadrabiać blogowe zaległości. W wakacje praktycznie w ogóle nie udzielałam się w blogosferze, udało mi się napisać parę postów, udało mi się odpisać na komentarze - choć z dużym opóźnieniem  i udało się wpaść z rewizytą do niektórych z Was:) Niestety na więcej brakowało mi czasu, teraz powoli go odzyskuję... więc nadrabiam, dziś zapraszam na krótki przegląd wydarzeń kulturalnych część druga, czyli drugi kwartał tego roku:) 

*TEATR*

By zakupić bilety na spektakl "Geniusz" polowałam  na długo przed jego wystawieniem w Krakowskiej Operze.  Udało się... z czego bardzo się cieszę. Wyreżyserowana i wspaniale zagrana przez Jerzego Stuhra sztuka miała być zwieńczeniem i podsumowaniem Jego twórczej działalności. Miała być pożegnaniem ze sceną, a stała się praktycznie pożegnaniem w ogóle...  Nazajutrz po spektaklu Pan Jerzy trafił do szpitala, z którego niestety już nie wyszedł... To wielka strata dla nas wszystkich, odszedł aktor wielkiego kalibru, człowiek wszechstronny, którego wkład w polską kulturę i sztukę jest przeogromny...  



Spektakl "Nie pytaj - Grzegorz Ciechowski" grany w moim ulubionym Teatrze Nowym Proxima to kolejny z serii o muzycznych ikonach. Przyznaję, oglądałam z wypiekami na twarzy... to żywiołowe i odrobinę psychodeliczne widowisko prowadzi nas przez zbyt wcześnie przerwane życie obywatela GC. Zawieszony między życiem a śmiercią próbuje negocjować z kostuchą i zyskać sobie choćby odrobinę czasu...  Ale Anioł Śmierci, w tej roli jedyna i niepowtarzalna Kasia Chlebny jest bezlitosny... Świetny spektakl, świetna gra i świetny aranż. 



W roli idola Republiki Piotr Sieklucki, który fantastycznie zaśpiewał największe szlagiery piosenkarza. Moją uwagę przykuła też scenografia. Duże rusztowanie ustawione pośrodku sceny,  w tyle duże lustro, kiedy aktor imitował, tak charakterystyczną dla Grzegorza grę na klawiszach - oświetlenie odbijające się w lustrze dawało złudzenie, że przednia barierka rusztowania faluje i faktycznie jest, jakby klawiszami  zgranymi tak z palcami aktora, że tworzy niemal jedność.  Niesamowity efekt... Wzruszyła mnie także postać kanapki z serem... symbol codzienności, powtarzalności i tych naszych małych rytuałów, które mają zapewnić nam poczucie bezpieczeństwa... hehe. Ten spektakl trzeba zobaczyć... polecam! /zdj. z netu/
  

W Teatrze Starym przed spektaklem można było obejrzeć wystawę Kostium Ciało.  Ekspozycja prezentuje ponad czterdzieści kostiumów z wyjątkowej kolekcji zbiorów muzeum tegoż teatru. 


Bardzo ciekawe projekty, warte obejrzenia i dostępne jeszcze przez miesiąc, czyli do końca września.


Spektakl, który oglądałam w Teatrze Starym pt, "Pewnego długiego dnia" zrobiony jest na kanwie autobiograficznej sztuki Eugene'a O'Neilla. Ten amerykański klasyk opisuje w niej upadek swojej rodziny, rodziny pokiereszowanej psychicznie i dysfunkcyjnej do tego stopnia, że przez wzgląd na jej członków zakazał publikacji tej sztuki za swojego życia. Dopiero trzy lata po śmierci O'Neilla sztuka ujrzała światło dzienne.  Spektakl trudny, bo poruszający bardzo trudny temat - uzależnienia...  Świetna obsada,  Paulina Kondrak w roli Cathleen pokazała niesamowity warsztat aktorski... do dziś mam ciary.  

*DUŻY EKRAN*

O ile teatru w tamtym okresie było u mnie sporo - wiadomo, przed sezonem ogórkowym człowiek chce się nachapać tej żywej kultury na zaś -  to z X muzą było mi raczej nie po drodze. Obejrzałam tylko jeden seansik.  Bardzo ciepły, choć czarno-biały obraz pt. "Jutro będzie nasze" Akcja filmu toczy się w powojennym Rzymie, oczywiście rządzi patriarchat... kobieta znaczy niewiele... ale nie Delia. Delia ma dość i próbuje zmienić coś w swoim życiu. Delia chce być niezależna, chce, by jej głos coś znaczył... buntuje się przeciwko mężowi i bierze udział w wyborach,  pierwszych wyborach, w których kobiety mogły oddać swój głos. Zdjęcia dokumentalne z tego wydarzenia, które pojawiają się na koniec filmu są bardzo emocjonujące. Ten obraz był pokazywany w naszych kinach przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, chyba jako zachęta, by wziąć w nich udział. Ja takiej zachęty nie potrzebuję, wybory traktuję bardziej, jako przywilej, niż obowiązek... a film polecam... piękny obraz i muzyka. 


*MAŁY EKRAN*
Od czasu do czasu coś tam udało mi się obejrzeć na platformach streamingowych,  ale tylko jeden obraz utrwalił mi się na dłużej. "Piękny taniec" to cudowna, choć podszyta smutnymi realiami opowieść... opowieść o  więzach rodzinnych, o tym, jak ważne są nasze korzenie, nasza tożsamość...  Tytułowy piękny taniec to plemienny taniec pow-wow, który jest tradycją północnoamerykańskich Indian... traktowany, jak modlitwa, duchowe przeżycie, zjednoczenie dusz... Bohaterka filmu chce zatańczyć go z matką, ale nie jest jej to dane...  /zdj. z netu/


*KSIĄŻKA*

Odnowiłam moją kartę biblioteczną i na pierwszy ogień wypożyczyłam Kurta Vonneguta... Jego książki bardzo przypadły mi do gustu,  to literacki prowokator, który bawi się słowem i formą, uwielbiam jego styl i specyficzny, nierzadko czarny humor. 

Biografia to jeden z moich ulubionych gatunków literackich. "Pani od obiadów" przybliża nam postać Lucyny Ćwierczakiewiczowej, pierwszej kucharki XIX wieku.  Bardzo przyjemna lektura, napisana w formie powieści, w którą wpleciono także porady i ówczesne przepisy kulinarne. Książka oddaje ducha tamtej epoki, dobrze się ją czyta... 


Pozdrawiam cieplutko
         Ania

27.08.2024

Letnie ogrodowanie

 Witajcie kochani♥︎♥︎♥︎
Ogród to w tym sezonie trudny temat. Niby cieszy kolorami rabat, wydaje plony warzyw, syci sezonowymi owocami, ale wszystko to okupione jest nad wyraz ciężką pracą...  W tym roku moją działkę nawiedziły chyba wszystkie możliwe plagi,  najgorszą i siejącą największe spustoszenie była ta ślimacza. Przez nienasycony apetyt pomrowów wiele roślinek nie miało szansy na wzrost, na etapie wczesnej wegetacji zostawały sukcesywnie pożerane w całości wraz z łodygami.  I tak nie dane mi było cieszyć oczy - serduszkami okazałymi, dzwoneczkami karpackimi, łubinem, daliami karłowatymi... Silniejsze rośliny dały radę, ale i one częściowo doznały uszczerbku. Oprócz ślimaczej batalii, walkę toczyłam także z ćmą bukszpanową, mrówkami, wtykiem straszykiem, a ostatnio z plagą os...  Łatwo nie jest, tym bardziej, że ogród uprawiam z doskoku, czyli tylko w weekendy... więc przez te kilka dni mojej nieobecności szkodniki mają tu używanie na wypasie:))) Dobrze, że wegetacja to cykl powtarzalny,  już teraz obmyślam plan, jakie kroki przedsięwziąć za rok, by ogród uchronić od plag wszelakich. 

Mimo ciężkich warunków wzrostu niektóre rośliny mile zaskoczyły swoją bujnością.  Do takich na pewno należy rudbekia, zachwyca morzem żółtego kwiecia 


Szpaler hibiskusów też nad wyraz dobrze zniósł swoje bolączki, czyli atak mszyc i kapryśną pogodę. Krzewy obsypały się licznymi kwiatami przywołując do siebie całe tabuny pszczół i trzmieli.

Budleja Dawida to totalne zaskoczenie roku. Kupiłam wiosną maleńką krzewinkę i po posadzeniu drżałam, by się przyjęła. A ona nie dość, że się przyjęła to jeszcze obficie zakwitła i wciąż wypuszcza nowe kwiatostany, ku mojej i motylej uciesze;)


Dziewanna samosiejka chciała chyba dorównać wzrostem sośnie, wystrzeliła mocno do góry roztaczając swój słodki zapach... Jej kwiaty cieszą się dużym zainteresowaniem wśród zapylaczy, ale też niestety - wśród ślimaków, na szczęście zadowalały się tymi już opadłymi.

Funkie też pięknie kwitły, choć ich liście wyglądają, jak szwajcarski ser - podziurawione przez żarłoczne ślimaki, cóż funkie to ich przysmak... nie oszczędziły żadnej, nawet tej, która miała być na nie odporna:)

A jak kwiaty to i bukiety - ten piękny, imieninowy dostałam od koleżanki🌺


Pozdrawiam cieplutko
         Ania

11.08.2024

Neapol... miasto cudów

Witajcie♥︎♥︎♥︎
"Wybaczam wszystkim, którzy w Neapolu odchodzą od zmysłów..." Cóż... podpisuję się obiema rękami pod tymi słowami Goethego. Sama,  na widok miasta doznałam, może nie pomieszania zmysłów, ale lekkiego szoku. A co dopiero Goethe - ułożony pod linijkę Niemiec... nie dziwię się, że dopuszczał i rozumiał taką reakcję u zwiedzających. Neapol nikogo nie pozostawia wobec siebie obojętnym,  dostarcza wielu emocji i często skrajnie różnych. Z jednej strony podupadające kamienice, ciągły hałas, wszechobecne śmieci, chaos komunikacyjny, z drugiej imponujące zabytki, ciekawe muzea, piękne zakątki i przyroda, pyszne jedzenie, a nade wszystko uśmiechnięci, serdeczni i bardzo otwarci mieszkańcy. 


Jako jedno z najstarszych, europejskich miast, Neapol ma do zaoferowania  turystom naprawdę wiele, wiele atrakcji i wiele pięknych oraz inspirujących miejsc. Na początek warto wybrać się na spacer najsłynniejszą ulicą miasta. Spaccanapoli to jedna z trzech antycznych dróg  zbudowanych w VI wieku p.n.e,  rozdziela ona Neapol na część południową i północną. Tutaj neapolitańskość odczujemy każdym swoim zmysłem. Zobaczymy to, co jest najbardziej charakterystyczne i tworzy klimat tego miejsca. 

Na pewno jest to pranie, całe sznury kolorowego prania rozpostarte nad wąskimi uliczkami...
 

Drugą typową dla Neapolu rzeczą są przydomowe kapliczki.  Ma je prawie każda kamienica, czasem są ze zdjęciami nieżyjących już mieszkańców, czasem z figurką jakiegoś świętego, a czasem tylko z fragmentem modlitwy...

/jak widać - między sakrum i profanum jest tutaj cienka granica, między zabobonem i religią także/

I w końcu ON - "imperator",  jego podobizna jest na każdym kroku. Uwielbiany i traktowany, jak bożyszcze. Zresztą na wielu muralach jest przedstawiany z aureolą i gorejącym sercem. Choć z pochodzenia Argentyńczyk  uznawany jest za największe dobro narodowe - Diego Maradona. Jego duch jest tutaj wciąż żywy.

Pośród malowniczych uliczek Spaccanapoli znajdziemy wiele sakralnych zabytków i interesujących muzeów. Mnie bardzo zaciekawiły Neapolitańskie Szopki, które można podziwiać na jednej z przecznic /Via San Gregorio Armeno/ Szopki są niezwykle misternie wykonane i oprócz św. Rodziny zawierają bardzo rozbudowane scenki rodzajowe z życia mieszkańców. Dopracowane i dopieszczone w najmniejszym szczególe... piękne i warte obejrzenia.

Spacca i okolice to tętniące życiem  serce Neapolu... wspaniałe restauracje, pizzerie, bary, kafejki, mnóstwo sklepików z pamiątkami, gwar i przelewający się tłum turystów. 
Jeśli chcesz doświadczyć Neapolu w wersji spokojniejszej - proponuję dzielnicę Hiszpańską. Kiedy zobaczyłam napis na murze /zdj. poniżej/ wiedziałam, że jesteśmy w dobrym miejscu:))) Tutaj poznamy prawdziwe oblicze miasta i życie jego mieszkańców.... 

Długi spacer i pyszny posiłek przy Quartieri Spagnoli to była prawdziwa przyjemność

Będąc w Neapolu warto także zobaczyć dzielnicę Portową.  Sam port jest ogromny, zajmuje powierzchnię ponad 200 tys. metrów kwadratowych i ma 20 km. długości. Przyjmuje i obsługuje zarówno statki towarowe, jak i pasażerskie. I choćby dla obejrzenia tych drugich opłaca się tu przybyć. Niesamowite wycieczkowce, wręcz kolosy cumują na nabrzeżu... 

W pobliżu morza znajduje się także imponujący zamek Castel Nuovo. Niestety nie dane nam było zobaczyć go od wewnątrz, było na tyle późno, że nie zmieścilibyśmy się w godzinach zwiedzania. Cóż... może następnym razem się uda:)


Pozdrawiam cieplutko
         Ania