27.08.2024

Letnie ogrodowanie

 Witajcie kochani♥︎♥︎♥︎
Ogród to w tym sezonie trudny temat. Niby cieszy kolorami rabat, wydaje plony warzyw, syci sezonowymi owocami, ale wszystko to okupione jest nad wyraz ciężką pracą...  W tym roku moją działkę nawiedziły chyba wszystkie możliwe plagi,  najgorszą i siejącą największe spustoszenie była ta ślimacza. Przez nienasycony apetyt pomrowów wiele roślinek nie miało szansy na wzrost, na etapie wczesnej wegetacji zostawały sukcesywnie pożerane w całości wraz z łodygami.  I tak nie dane mi było cieszyć oczy - serduszkami okazałymi, dzwoneczkami karpackimi, łubinem, daliami karłowatymi... Silniejsze rośliny dały radę, ale i one częściowo doznały uszczerbku. Oprócz ślimaczej batalii, walkę toczyłam także z ćmą bukszpanową, mrówkami, wtykiem straszykiem, a ostatnio z plagą os...  Łatwo nie jest, tym bardziej, że ogród uprawiam z doskoku, czyli tylko w weekendy... więc przez te kilka dni mojej nieobecności szkodniki mają tu używanie na wypasie:))) Dobrze, że wegetacja to cykl powtarzalny,  już teraz obmyślam plan, jakie kroki przedsięwziąć za rok, by ogród uchronić od plag wszelakich. 

Mimo ciężkich warunków wzrostu niektóre rośliny mile zaskoczyły swoją bujnością.  Do takich na pewno należy rudbekia, zachwyca morzem żółtego kwiecia 


Szpaler hibiskusów też nad wyraz dobrze zniósł swoje bolączki, czyli atak mszyc i kapryśną pogodę. Krzewy obsypały się licznymi kwiatami przywołując do siebie całe tabuny pszczół i trzmieli.

Budleja Dawida to totalne zaskoczenie roku. Kupiłam wiosną maleńką krzewinkę i po posadzeniu drżałam, by się przyjęła. A ona nie dość, że się przyjęła to jeszcze obficie zakwitła i wciąż wypuszcza nowe kwiatostany, ku mojej i motylej uciesze;)


Dziewanna samosiejka chciała chyba dorównać wzrostem sośnie, wystrzeliła mocno do góry roztaczając swój słodki zapach... Jej kwiaty cieszą się dużym zainteresowaniem wśród zapylaczy, ale też niestety - wśród ślimaków, na szczęście zadowalały się tymi już opadłymi.

Funkie też pięknie kwitły, choć ich liście wyglądają, jak szwajcarski ser - podziurawione przez żarłoczne ślimaki, cóż funkie to ich przysmak... nie oszczędziły żadnej, nawet tej, która miała być na nie odporna:)

A jak kwiaty to i bukiety - ten piękny, imieninowy dostałam od koleżanki🌺


Pozdrawiam cieplutko
         Ania

11.08.2024

Neapol... miasto cudów

Witajcie♥︎♥︎♥︎
"Wybaczam wszystkim, którzy w Neapolu odchodzą od zmysłów..." Cóż... podpisuję się obiema rękami pod tymi słowami Goethego. Sama,  na widok miasta doznałam, może nie pomieszania zmysłów, ale lekkiego szoku. A co dopiero Goethe - ułożony pod linijkę Niemiec... nie dziwię się, że dopuszczał i rozumiał taką reakcję u zwiedzających. Neapol nikogo nie pozostawia wobec siebie obojętnym,  dostarcza wielu emocji i często skrajnie różnych. Z jednej strony podupadające kamienice, ciągły hałas, wszechobecne śmieci, chaos komunikacyjny, z drugiej imponujące zabytki, ciekawe muzea, piękne zakątki i przyroda, pyszne jedzenie, a nade wszystko uśmiechnięci, serdeczni i bardzo otwarci mieszkańcy. 


Jako jedno z najstarszych, europejskich miast, Neapol ma do zaoferowania  turystom naprawdę wiele, wiele atrakcji i wiele pięknych oraz inspirujących miejsc. Na początek warto wybrać się na spacer najsłynniejszą ulicą miasta. Spaccanapoli to jedna z trzech antycznych dróg  zbudowanych w VI wieku p.n.e,  rozdziela ona Neapol na część południową i północną. Tutaj neapolitańskość odczujemy każdym swoim zmysłem. Zobaczymy to, co jest najbardziej charakterystyczne i tworzy klimat tego miejsca. 

Na pewno jest to pranie, całe sznury kolorowego prania rozpostarte nad wąskimi uliczkami...
 

Drugą typową dla Neapolu rzeczą są przydomowe kapliczki.  Ma je prawie każda kamienica, czasem są ze zdjęciami nieżyjących już mieszkańców, czasem z figurką jakiegoś świętego, a czasem tylko z fragmentem modlitwy...

/jak widać - między sakrum i profanum jest tutaj cienka granica, między zabobonem i religią także/

I w końcu ON - "imperator",  jego podobizna jest na każdym kroku. Uwielbiany i traktowany, jak bożyszcze. Zresztą na wielu muralach jest przedstawiany z aureolą i gorejącym sercem. Choć z pochodzenia Argentyńczyk  uznawany jest za największe dobro narodowe - Diego Maradona. Jego duch jest tutaj wciąż żywy.

Pośród malowniczych uliczek Spaccanapoli znajdziemy wiele sakralnych zabytków i interesujących muzeów. Mnie bardzo zaciekawiły Neapolitańskie Szopki, które można podziwiać na jednej z przecznic /Via San Gregorio Armeno/ Szopki są niezwykle misternie wykonane i oprócz św. Rodziny zawierają bardzo rozbudowane scenki rodzajowe z życia mieszkańców. Dopracowane i dopieszczone w najmniejszym szczególe... piękne i warte obejrzenia.

Spacca i okolice to tętniące życiem  serce Neapolu... wspaniałe restauracje, pizzerie, bary, kafejki, mnóstwo sklepików z pamiątkami, gwar i przelewający się tłum turystów. 
Jeśli chcesz doświadczyć Neapolu w wersji spokojniejszej - proponuję dzielnicę Hiszpańską. Kiedy zobaczyłam napis na murze /zdj. poniżej/ wiedziałam, że jesteśmy w dobrym miejscu:))) Tutaj poznamy prawdziwe oblicze miasta i życie jego mieszkańców.... 

Długi spacer i pyszny posiłek przy Quartieri Spagnoli to była prawdziwa przyjemność

Będąc w Neapolu warto także zobaczyć dzielnicę Portową.  Sam port jest ogromny, zajmuje powierzchnię ponad 200 tys. metrów kwadratowych i ma 20 km. długości. Przyjmuje i obsługuje zarówno statki towarowe, jak i pasażerskie. I choćby dla obejrzenia tych drugich opłaca się tu przybyć. Niesamowite wycieczkowce, wręcz kolosy cumują na nabrzeżu... 

W pobliżu morza znajduje się także imponujący zamek Castel Nuovo. Niestety nie dane nam było zobaczyć go od wewnątrz, było na tyle późno, że nie zmieścilibyśmy się w godzinach zwiedzania. Cóż... może następnym razem się uda:)


Pozdrawiam cieplutko
         Ania