10.03.2020

Wodne perły

Witajcie
W marcu moją głowę zaprzątają głównie rośliny. I choć na zewnątrz w ogródku niewiele się  jeszcze  w tym temacie dzieje, to w domu roślinki królują,  zajmując wręcz każdą wolną przestrzeń.  Na parapetach pojawiły się doniczki z wysianymi warzywami, w wazonach bazie i inne gałązki, a po kątach liczne wiosenne kwiaty cebulowe, bo bez tych  - wiosna się nie liczy.  Ostatnio w moich kwietnych kompozycjach postanowiłam wypróbować kulki hydrożelowe.  Natura  nie potrzebuje  zbyt wielu dodatkowych upiększeń, dlatego bardzo rzadko używam florystycznych gadżetów, ale kulki mile mnie zaskoczyły.  Wrzucone do szklanego pojemnika wraz z hiacyntem stworzyły delikatną,  lekką, świeżą i bardzo elegancką dekorację

wodne perły

Kulki są dostępne w różnych kolorach i są w ofercie niektórych kwiaciarni, sklepów ogrodniczych czy marketów budowlanych. Swoje kupiłam w Leroy Marlin za 4 zł, są bardzo wydajne, gdyż chłonąc wodę dość obficie pęcznieją ( zdjęcie poniżej)  Naprawdę niewiele ich potrzeba, by wypełnić szklany pojemnik.





Kiedy po tygodniu nieobecności przyjechałam do domu na wsi - zauważyłam, że kulki nieco się skurczyły - oddając wodę roślinkom.  Aby wróciła im dawna jędrność,  od razu je reanimowałam,  czyli zalałam zimną,  przefiltrowaną wodą.  Odczekałam półtorej godzinki, nadmiar cieczy wylałam i przy okazji trochę przerobiłam dekoracje, cóż...  hiacynty urosły.

wiosenne kompozycje w hydrożelu


kulki hydrożelowe w dekoracjach

Kulki to produkt wielokrotnego użytku, podobno zachowuje świeżość przez 30 dni.  Na razie spisuje się dobrze, kondycja roślinek w nim zanurzonych też wydaje się dobra.  Z opakowania została mi jeszcze ponad połowa hydrożelu, wykorzystam go zamiast wody do letnich bukietów.  Wodne perły oprócz swoich dekoracyjnych walorów mają też zastosowanie czysto praktyczne. Dodane do ziemi w doniczce zadbają o nawodnienie rośliny podczas  naszego urlopu, poprawiają też  wilgotność powietrza w pomieszczeniu.


Pozdrawiam cieplutko
         Ania

29.02.2020

Makaron z cykorią czyli pasta con la cicoria

Witam
Ostatnio, przy okazji posta o topinamburze (tutaj) pisałam o inulinie i jej dobroczynnym wpływie na nasze organizmy. Okazuje się, że najwięcej inuliny zawiera cykoria. Dlatego dzisiaj podzielę się z Wami fajnym, prostym przepisem na makaron z tym właśnie warzywkiem. W naszym kraju cykoria jest mało popularna i niedoceniana.  Dzieje się tak, chyba ze względu na jej lekko gorzkawy smak.  Szkoda, bo aby się go pozbyć wystarczy wyciąć ze środka głąb. Choć ja uważam, że należy pobudzać wszystkie kubki smakowe - dostarczając im różnych wrażeń.  Ja głąba się nie pozbywam, bo oprócz tego, że zawarta w nim goryczka (czyli  lektucyna i laktukopikryna ) reguluje pracę wątroby,  to też fajnie  komponuje się ze smakiem makaronu.

Składniki (na 3 osoby)
- 3 ładne cykorie
- 300 g makaronu penne czyli rurki
- 1 lub 2 ząbki czosnku
- odrobina peperoncino lub ok. 4 krążków świeżej ostrej papryczki
- oliwa
- ser pecorino
- sól, pieprz
- natka pietruszki 



Przygotowanie
Wstawiamy wodę na makaron.  Cykorię obieramy z wierzchnich liści, odcinamy cieniutko koniuszek. Dokładnie myjemy pod bieżącą wodą. Następnie przepoławiamy ją wzdłuż i połówki kroimy w poprzek liścia na paseczki.  Makaron gotujemy w osolonej wodzie wg przepisu na opakowaniu.  W dużym rondlu lub na patelni rozgrzewamy oliwę (ok. 5 łyżek) dodajemy posiekany czosnek,  papryczkę, a następnie cykorię i smażymy od czasu do czasu mieszając. Doprawiamy solą i pieprzem.  Cykoria po chwili puści sok, a później go wchłonie, wtedy należy podlać ją odrobiną wody spod makaronu i  dusić na małym ogniu ok. 5 minut.  Na koniec dodajemy odcedzony makaron, delikatnie mieszamy. Na talerzach posypujemy startym serem i posiekaną natką pietruszki. 


makaron z cykorią


Do dekoracji talerzy wykorzystałam liście szczawika.  Są jadalne i niezwykłej urody. Tym razem występują tylko i wyłącznie jako element zdobniczy, bo ich mocno kwaśny smak  niezbyt pasuje do makaronu z cykorią.

pasta con la cicoria

Polecam to danie,  bo... po pierwsze - robi się je ekspresowo i zawsze wychodzi.  Po drugie jest smaczne i wartościowe - ponieważ  makaron ugotowany al dente jest źródłem dobrych węglowodanów.  A po trzecie -  za sprawą inuliny jest niskokaloryczne, wręcz odchudzające - zatem idealnie wpisuje się  w  wiosenne akcje typu "100 dni do bikini" 😆

jadalne liście szczawika

Pozdrawiam serdecznie
         Ania