Witajcie
Kiedy latem ktoś w mojej obecności zachwycał się upałami, mówiąc, że w końcu w Polsce mamy prawdziwe wakacje - gasiłam go jednym pytaniem - "czyżbyś odżywiał się energią słoneczną?" Nie pojmuję, jak w dobie kryzysu klimatycznego można być takim ignorantem... cieszyć się z upałów wiedząc jednocześnie, że to one powodują ten kryzys.
Październik to dobry czas na krótkie podsumowanie sezonu ogrodniczego. Działkę uprawiam od 6 lat i to chyba był najgorszy rok dla moich roślin. Po chłodnym i deszczowym maju przyszedł czerwiec i od początku zafundował nam falę upałów. Trawnik momentalnie wysechł, a kwiaty przekwitały w tempie błyskawicznym. Np. piwonie dłużej stały w wazonie, niż kwitły na rabacie 😞 Ucierpiały też niektóre krzaczki owocowe.
Brak deszczu spowodował plagę wszelkiego robactwa. Miałam okazję przekonać się, jak bardzo prawdziwe jest stwierdzenie "pracowity, jak mrówka". W przeciągu zaledwie tygodnia te pracusie porobiły mi kopce niemal pod wszystkimi krzaczkami truskawek... Ponieważ nie używam chemii próbowałam odstraszyć je sodą i cynamonem... jednak bezskutecznie. Naturalne metody sprawdzały się zapewne za czasów naszych babć . W dobie chemicznych oprysków taki cynamon dla mrówek to, jak spa... więc kopców było coraz więcej i więcej. A, jak są mrówki to wiadomo - jest i mszyca, bo to dwie nierozłączne przyjaciółki. Mrówki hodują i pielęgnują mszyce dla spadzi.
Sierpień przyniósł deszcz, ziemia rozmiękła, więc mało do tej pory aktywne krety wzięły się do roboty ze zdwojoną siłą. Ryły na potęgę nawet tuż przy odstraszaczach dźwiękowych.
Oprócz kretów i nornic pojawił się także karczownik - amator buraka...
To był naprawdę trudny rok dla roślin... Cóż, przyjmuję to z pokorą, bo wiem, że w przyszłości może być jeszcze gorzej. Cieszę się z tego, co udało się wyhodować i pozyskać. Póki co zbieram i suszę wrotycz, w przyszłym roku stawiam na profilaktykę, będę zapobiegać, a nie zwalczać 😉
Pozdrawiam serdecznie
Ania