Witajcie
Ostatnie dni są bardzo ciężkie... W rozkwicie epidemii rząd dokłada nam jeszcze nowych problemów. Aby jakoś odreagować nagromadzone emocje rzuciłam się w wir domowych czynności. Dzisiaj upiekłam "straszne" ciacha i zaaranżowałam stół na Halloween. Postawiłam na klasykę, czyli lniane tekstylia, czarną ceramikę oraz odrobinę starego złota w postaci świeczników i malutkich zawieszek. Bukiet zrobiłam z czarnych środków przekwitłej rudbekii. By jednak nie było zbyt sztywno i ponuro dołożyłam parę pajęczych gadżetów, w postaci konfetti i sztucznej pajęczyny. / gadżety kupiłam w ślubnej alejce /
Talerze organic to mój nowy nabytek. Bardzo je lubię, są oryginalne i pięknie prezentują się na stole zwłaszcza w towarzystwie lnu / talerze sfmeble, obrus H&M /
Cake popsy tym razem podałam w wersji wytrawnej, jako dodatek do "soku z żuka", czyli buraczanego kwasu. Domowy barszcz jest u nas ostatnio na porządku dziennym. Wypijam co najmniej szklankę, by podnieść swoją odporność.
Paluchy wiedźmy piekłam po raz pierwszy. Są przerażająco idealne na halloween i przerażająco wciągające. Przepis podejrzałam na blogu Moje Wypieki. Recepturka jest łatwa w wykonaniu, jednak część "paznokci" po upieczeniu odpadła. Myślę, że przed wciśnięciem migdałka należy końcówkę palca posmarować rozbełtanym jajem, tak by związać migdał z ciastem. Ja już po upieczeniu użyłam białej czekolady, by przykleić te "paznokcie", które odpadły.