29.03.2017

Historia budowy naszego domu

Witam serdecznie
Święta coraz bliżej, blogi aż puchną od wielkanocnych inspiracji, a ja daleeeko w lesie :-) Dopadło mnie ostatnio dość paskudne przeziębienie, które wyssało ze mnie wszystkie siły witalne. Nie mam zapału do działania, a powinnam go wykrzesać, bo czasu do świąt niewiele. Wszystkie uroczystości spędzamy na wsi, zostały mi zatem tylko dwa weekendy, aby przygotować dom na święta...A na domiar złego mój aparat fotograficzny uległ uszkodzeniu... spadając na podłogę :-( Biedny "nikoś" pojechał aż do Poznania po diagnozę. Mam nadzieję, że da się go naprawić...Ale dosyć tych narzekań, przy tak pięknej pogodzie nie warto się smucić. Aby zamieścić jakikolwiek post musiałam bazować na starych zdjęciach. I tak oto powstała fotorelacja z placu budowy naszego wiejskiego domu. Zapraszam :-)

Na początku była łąka...


Sierpień 2011 


Listopad 2011



Marzec 2012


Kwiecień 2012


Maj 2012


Czerwiec 2012


Wrzesień 2012


Październik 2012


Listopad 2012


Czerwiec 2013


Nie tylko my budowaliśmy gniazdko :-)


I tak to było...Dużo pracy, ale też dużo radości...Jestem cały czas na etapie urządzania wnętrz, bardzo lubię to zajęcie, dlatego to wszystko u mnie trwa i trwa...No i jest jeszcze działka nie do końca zagospodarowana, ale plan na nią mam...tylko czasu...jakby ktoś mógł trochę odstąpić, to poproszę :-)
Pozdrawiam
          Ania

16.03.2017

Chleb żytni na zakwasie

 Moja babcia mawiała, że ten kto ma szacunek dla chleba ma i dla ludzkiej pracy i przyrody i samego siebie...W moim rodzinnym domu chleb był w poszanowaniu, kiedy komuś na podłogę spadła kromka, podnosił ją, całował, delikatnie "przedmuchiwał" i konsumował. Nie wyrzucało się pieczywa, czerstwe dawało się zwierzętom, nic się nie marnowało, nawet okruchy...Ale i chleb był inny, był po prostu pyszny. Nieraz wracając ze sklepu przynosiłam bochenek do połowy "odkorowany". Skórka była tak chrupka i smaczna, że nie sposób było jej się oprzeć 😁 Dziś, pomimo mnogości rodzajów pieczywa trudno znaleźć naprawdę dobre. Dlatego chleb wypiekam sama...poszukując cały czas smaku z dzieciństwa 😀 Zaczęłam około czterech lat temu, od momentu, kiedy koleżanka podzieliła się ze mną zakwasem ( dziękuję Aniu) Najczęściej piekę chleby z niewielką ilością drożdży, gdyż skracają one czas wyrastania ciasta. Ostatnio jednak pokusiłam się na stuprocentowy żytni zrobiony tylko na zakwasie. Przepis znalazłam na mojewypieki.com

Składniki do mącznej zaparzanki
- 240 g wrzącej wody ( min.90°C)
- 60 g mąki żytniej ( jasnej chlebowej)

Mąkę zalewamy wrzącą wodą, miksujemy, aby nie było grudek i odstawiamy do wystygnięcia - na godzinę lub więcej, ale nie dłużej niż 24 godz. Zaparzanie mąki ma za zadanie przedłużyć świeżość pieczywa.

Składniki na ciasto właściwe
- 300 g mąki żytniej (jasnej chlebowej)
- 1 łyżeczka soli
- 200 g aktywnego zakwasu żytniego
- 50 g zimnej wody
- 300 g sporządzonej wcześniej i wystudzonej zaparzanki

Wszystkie składniki zmiksować do uzyskania gładkiej masy. Ciasto będzie bardzo klejące, jednym słowem powstanie glut...żeby je wyjąć z naczynia i uformować  należy porządnie natłuścić ręce oliwą :) Przekładamy do natłuszczonej i wysypanej otrębami formy o wymiarach 10 x 20 cm. Przykrywamy szczelnie folią spożywczą i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia ( 5 godzin lub dłużej ) Ciasto powinno podwoić swoją objętość. Przed wstawieniem do piekarnika wierzch bochenka spryskujemy wodą i pieczemy 50 minut w temp. 210°C. Gotowy chlebek studzimy na kratce :)



Mój chlebek piekłam w garnku rzymskim, który wcześniej   namoczyłam, następnie delikatnie osuszyłam, natłuściłam i wysypałam orkiszowymi płatkami.


Już po 6 godzinach ładnie wyrósł...Garnek z chlebkiem wstawiłam do zimnego piekarnika, czas pieczenia zaczęłam odliczać dopiero, gdy piekarnik nagrzał się do wymaganej w przepisie temperatury. Po wyjęciu dopiekałam jeszcze spód bochenka (ok.15 minut)


Chlebek wyszedł przepyszny, lekko wilgotny i zwarty w środku i ta gepardzia skórka...



Kanapeczka z gęsim smalcem i prażonymi pestkami słonecznika 😀 Pyszota... na zewnątrz zimno, organizm się domaga smalczyku 😉


Pozdrawiam cieplutko moich stałych czytelników i tych nowych, którzy tu wpadają!
A że weekend za pasem życzę wszystkim dużo słońca i uśmiechu :)
                                                                                 Ania

2.03.2017

Terapia kolorem

Witam Was kochani serdecznie i chciałoby się napisać wiosennie, ale... wyglądam przez okno i nie widzę jeszcze oznak wiosny 😟 Wszystko szarobure, na skwerach zalega organiczna zgnilizna okraszona psimi odchodami. Pogoda też niełaskawa, dziś w Krakowie lodowaty wiatr nie zachęca do spacerów. W takich przejściowych okresach często "łapiemy doła". A wiecie, że dłuższy spadek nastroju może prowadzić do różnych schorzeń. Ja, żeby temu zapobiec zafundowałam sobie chromoterapię, czyli terapię kolorem 😃 Po zimie zawsze mam ochotę na pastele. Ciepłe, lekko przypudrowane barwy poprawiają mi humor, wystarczy na nie popatrzeć...czyż nie są słodkie?










Poduchy na krzesła i świecę w filiżance kupiłam w Tk Maxx, pałeczki do sushi w Zara Home, hiacynty w szklanych, różowych osłonkach w Biedronce, doniczki w Pepco, skrzyneczkę pomalowałam osobiście akrylowymi farbami 😃

A poniżej na zdjęciu - antidotum na ciężkie stany emocjonalne. Na razie takowych nie mam, ale lepiej zapobiegać, niż leczyć - a na zdrowiu nie ma co oszczędzać. Piękna, kolorowa torebka od luloplanet to zapowiedź nie tylko wiosny, ale już słonecznego lata!




Ściskam
    Ania